Zdecydowana większość najbogatszych Rosjan, niezależnie od tego, gdzie mieszka, milczy na temat wojny rosyjsko-ukraińskiej i unika krytyki polityki prezydenta Putina. Jednym z niewielu rosyjskich miliarderów, który otwarcie sprzeciwia się Putinowi jest Borys Minc, który pierwsze wyrazy sprzeciwu w sprawie polityki Rosji wobec Ukrainy wyraził już w 2014 roku, zaraz po aneksji Krymu. O tym czemu inni miliarderzy, a nawet potężni oligarchowie, milczą, Minc ma proste i jasne zdanie.
- Oni wszyscy się boją – powiedział BBC Minc.
Czytaj więcej
Wielka Brytania rozszerzyła sankcje wobec Rosji. Na czarnej liście znalazł się m.in. twórca klasy rosyjskich oligarchów Władimir Potanin - największy udziałowiec koncernu Norylski Nikiel.
Według niego każdy krytyk Putina ma podstawy do obaw. Kreml bowiem wycisza krytykę w kontrolowanych przez rząd mediach, a także utrudnia działalność niezależnych. A nawet utrudnia protesty. W przypadku świata biznesu też ma swoje metody i nie muszą być one tak drastyczne, jak w przypadku zamordowanego Borisa Niemcowa czy osadzonego w łagrze Michaiła Chodorkowskiego. Boris Minc, który majątek osiągnął dzięki firmie inwestycyjnej O1 Group założonej w 2003 roku (sprzedał ją w 2018) opowiedział, że w Rosji wręcz standardową procedurą wobec przedsiębiorcy krytykującego rząd jest „fabrykowanie sprawy karnej przeciwko firmie”. Minc przekonał się o tym na własnej skórze po tym, jak skrytykował aneksję Krymu w 2014.
Borys Minc