Czterech dziennikarzy „New York Timesa” przyjrzało się dokładnie jak funkcjonuje imperium najbogatszego człowieka świata. Rozmawiali z 30 osobami, które pracowały u Muska, bądź nadal są tam zatrudnieni, inwestorami i innymi osobami, które go znają.
I co odkryli? Że nie ma czegoś takiego jak biznesplan u Muska.
10 osób i wystarczy
Muskowi wystarcza grupka 10 kilku zaufanych osób, które chwytają rzucane przez niego pomysły. Najważniejsi są tu Jared Birchall zarządzający biurem Muska i Alex Spiro — prawnik, a także młodszy brat, Kimbal Musk. To ich zadaniem było znalezienie 44 mld dolarów na przejęcie Twittera. Sam Musk się tym nie zajmował. Ale kiedy Twitter wcale nie był skłonny zmienić właściciela, Musk zaczął go atakować. Na Twitterze oczywiście. To zresztą typowe, bo Musk jest totalnie nieprzewidywalny i ma zwyczaj włączać się do procesu bez porozumienia z kimkolwiek. W taki właśnie sposób wymyślił Teslę, podróże kosmiczne i sztuczną inteligencję. A do realizacji swoich pomysłów nieustannie tworzy nowe firmy, które są tak zbudowane, że Musk może w nich wszystko kontrolować. I każda z nich ma swój ważny projekt, który Musk nazywa „ścieżką krytyczną” i sam skrupulatnie kontroluje wdrażanie odpowiednich technologii, aby jego wizja została wprowadzona w życie. I to działa, bo inaczej nie byłoby Tesli i SpaceX. W ten sposób zyskał sobie szacunek inżynierów wdrażających pomysły, którzy zresztą panicznie się go boją.
Czytaj więcej
Po nadzwyczajnym roku 2021 producent elektryków z Kalifornii „wystrzelił” w I kwartale. Dostawy aut były znów rekordowe, a zysk netto większy od połowy ubiegłorocznego. Wyniki uprawniają Elona Muska do wykorzystania 3 transz opcji na akcje, na czym zarobi 23 mld dolarów.
Jak JFK i Ronald Reagan
Zdaniem Tima Drapera, który finansował m.in. powstanie Tesli i SpaceX Musk działa tak, jak to robili prawdziwi liderzy. — Chodzi mi o JFK, George Washingtona i Ronalda Reagana — mówił Draper.