Na pewno do tych zabawnych zdarzeń można zaliczyć konfiskatę kanapek brytyjskiego kierowcy ciężarówki przez holenderskich celników, choć pewnie człowiekowi pozbawionemu kanapek do śmiechu wcale nie było. Zapewne nie śmiali się też kierowcy, w tym polscy, którzy czekali w długich kolejkach na granicy brytyjsko-francuskiej na powrót do domu na święta.
Wtedy jeszcze nie było umowy o wolnym handlu pomiędzy Unią i Zjednoczonym Królestwem i był to tylko przedsmak problemów, z którymi przychodzi się teraz borykać eksporterom, importerom i przewoźnikom. Część brytyjskich przedsiębiorców zdaje już sobie sprawę, z czym przychodzi im się mierzyć. Część otwarcie mówi, że to koniec ich biznesu. Brytyjczycy zamawiający towary z UE przez Internet są „zaskakiwani", że poza ceną zakupu muszą jeszcze płacić dodatkowe funty za cło i VAT, które nagle się pojawiły. Wszystko to problemy, które mieszkańcy Albionu sprokurowali sobie sami głosując za wyjściem z UE.
Powinni być ich świadomi. Czy jako społeczeństwo byli? Należy wątpić. Za to nie należy wątpić w polskich przedsiębiorców eksportujących na Wyspy. Oni brexitu nie chcieli, ale muszą teraz zmagać się z jego skutkami w zakresie przepływu towarów i usług. Ktoś powie, że jest przecież umowa. To prawda, jest. Lepsza ona niż handel na ogólnych zasadach WTO, ale prawda jest taka, że niemal wszystko się zmieniło. W tej sytuacji należy mieć nadzieję, że polscy przedsiębiorcy jak zwykle staną na wysokości zadania i wykazując dużą elastyczność, dostosują się do nowych warunków handlu z Wielką Brytanią. „Rzeczpospolita" chce im w tym pomóc przedstawiając specjalny przewodnik, który ma przybliżyć nowe zasady handlu na linii UE/Polska - Wielka Brytania.
- Przewodnik ukazał się w papierowym wydaniu „Rzeczpospolitej” 15 lutego (poniedziałek). Ponadto, jest dostępny w wersji elektronicznej na portalu www.firma.rp.pl