Poseł Koalicji Obywatelskiej zwrócił uwagę na jeszcze inne czynniki, które różnicują podejście do alkoholi. – Nie bez znaczenia są tutaj koszty produkcji, dystrybucji, ale kluczowe jest też to, jakie są koszty społeczne, a te są różne dla różnych trunków. Upijamy się mocnymi alkoholami, piwo ma nieco inną formułę, jeżeli chodzi o konsumpcję, i koszty społeczne spożywania piwa są mniejsze – wskazywał Cichoń.
Robert Winnicki podkreślił, że jego zdaniem powinno się płacić za zawartość alkoholu w danym produkcie. – Oczywiście, że ryzyko upicia jest wyższe, gdy spożywa się alkohol wysokoprocentowy, ale to, czy zdrowsze jest okazjonalne upicie alkoholem czy codzienne spożywanie piwa, jest kwestią sporną. Dlatego ze względów zdrowotnych również nie widzę powodu, by uprzywilejowywać alkohole o niższej zawartości procentowej alkoholu – tłumaczył.
O innych zagrożeniach wynikających ze spożywania alkoholu mówił Jan Wiesław Duda, który podkreślił, że uprzywilejowanie branży piwnej jego zdaniem polega również na tym, że piwa to jedyny produkt alkoholowy, który może się reklamować. – Coś, co mnie wyjątkowo wzburzyło, to reklama z udziałem ojca i syna, gdzie ojciec pije piwo, a syn piwo bezalkoholowe. To jest skandal, bo to przyzwyczajanie młodych ludzi, że piwo to coś normalnego, co niczemu nie zagraża – podkreślił.
Na zakończenie dyskusji prezes zarządu Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy ocenił, że jego zdaniem wprowadzenie jednej zasady naliczania akcyzy na wszystkie alkohole wyeliminowałoby omawiane problemy. – Natychmiast z półek znikną piwa po 1,70 zł, które mają 8 proc. alkoholu, bo to będzie niewykonalne, by sprzedawać takie piwo za taką cenę. W przypadku małych polskich producentów nic złego się nie wydarzy, bo oni płacą tylko połowę akcyzy. A pozostali producenci będą musieli obniżyć zawartość alkoholu w piwach. W Niemczech czy w Czechach, do których porównują się nasi browarnicy, wysokość alkoholu w piwach to 3–4 proc., a u nas piwa z 7–8 proc. alkoholu stanowią 20 proc. rynku. To da się zmienić i nie trzeba się tego bać. Branża spirytusowa nie chce być traktowana w sposób szczególny, chcemy, by wszyscy byli traktowani sprawiedliwie. Jedną ustawą można by wszystkie te kwestie uporządkować. Uszczelnienie podatku akcyzowego na alkohol w Polsce może przynieść Skarbowi Państwa nawet 5 mld złotych rocznie – podsumował Witold Włodarczyk.
Opinia dla „rzeczpospolitej"
Jan Krzysztof Ardanowski, poseł na Sejm, były minister rolnictwa i rozwoju wsi
Alkohol jest ważnym produktem rolniczym. Próba jego dyskryminowania jest nieuzasadniona. Oczywiście walczmy z alkoholizmem jako ze zjawiskiem patologicznym, w którym ludzie słabi, stając się uzależnieni od alkoholu, niszczą swoje relacje społeczne, stają się zawodni w pełnieniu swoich funkcji rodzinnych i zawodowych. Wprowadzenie akcyzy, jako specjalnego, ekstraordynaryjnego podatku od alkoholowej używki, miało wzmocnić dochody z tej formy państwowej propinacji i stabilizować zaporową cenę alkoholu. W tzw. międzyczasie pojawiła się dysproporcja w zakresie opodatkowania alkoholi mocnych i piwa czy raczej tego, co za nie jest uważane. Argumentami za zmniejszeniem obciążeń fiskalnych piwa, przekładających się na jego niską cenę, były unikalność tego napoju, jego związki z tradycją słowiańską, a także wartość kulturowa, zakorzeniona w historii poszczególnych regionów reprezentowanych przez małe browary regionalne. Niestety, nie ma to związku z masową produkcją browarów będących własnością kilku światowych koncernów. Mieszaniny kilku składników alkoholizowanych dodatkiem spirytusu nie można nazwać piwem, szczególnie w ujęciu kulturowym, regionalnym. W związku z tym uważam, że wielkość opodatkowania napojów alkoholowych powinna być proporcjonalna do zawartości czystego alkoholu, ze stworzeniem mechanizmu ulg dla piwa, które spełniałoby doprecyzowane przez ministra rolnictwa lub przedstawicieli branży piwowarskiej i spirytusowej wyróżniki tradycji, regionalizmu i dziedzictwa kulturowego. Większość tanich wyrobów „piwopodobnych" nie jest de facto piwem w historycznym, tradycyjnym ujęciu, lecz produktem do rozpijania społeczeństwa, szczególnie jego najwartościowszej części, czyli młodzieży, kierującej się ceną napoju zawierającego alkohol, a nie jego cechami. Oczywiście, jestem świadomy, że kilka międzynarodowych koncernów, które opanowały polskie browarnictwo, wykorzysta do walki z moimi poglądami swoje wpływy polityczne i medialne, a także związki zawodowe, przekonane, że bronią miejsc pracy, bez głębszej refleksji co do charakteru zjawiska rozpijania społeczeństwa przez uprzywilejowane opodatkowanie tzw. piwa. Ale trudno: Amicus Plato, sed magis amica veritas...