Co więcej, to nie będzie koniec podwyżek. Morgan Stanley już teraz prognozuje wzrost notowań do 85 dol. jeszcze w tym kwartale. Na świecie jest po prostu za mało ropy i kolejne banki inwestycyjne podwyższają prognozy notowań Brenta. OPEC bardzo powoli uwalnia zwiększone dostawy, producenci z Afryki (Angola i Nigeria) nie są w stanie wydobywać tyle, ile wynoszą przyznane im kwoty, a sierpniowe i wrześniowe huragany w Zatoce Meksykańskiej unieruchomiły platformy wydobywcze i rafinerie oraz zniszczyły rurociągi. Odczuwalne jest także spowolnienie w inwestycjach w wydobycie ropy i gazu, co wynika z dążeń do ochrony klimatu, ale jeszcze bardziej zmniejsza podaż. Przy tym zapasy ropy praktycznie się wyczerpały. „Korzystanie z nich jest w tej chwili najwyższe w historii, a OPEC i Rosja nie są w stanie przywrócić równowagi rynkowej, więc deficyt nie zostanie uzupełniony przynajmniej w ciągu kilku następnych miesięcy" – czytamy w nocie do klientów banku Goldman Sachs.
Czytaj więcej
Braki w dostawach gazu, rosnące ceny energii i uporczywie droga ropa naftowa spowodowały, że poja...
– Wysokie ceny wynikają także z poprawy globalnej mobilności i większych potrzeb przemysłowych. Wszystko to razem już napędziło ceny do poziomu 80 dol. za baryłkę ropy Brent. Ta sytuacja generuje z kolei zwyżki na rynku polskim. Drożejące paliwa są już blisko rekordów z ostatnich lat, a wydaje się, że dojście benzyny Pb95 do 6 zł za litr w cenie średniej jest prawdopodobne, jeśli nie nastąpi jakaś istotna zmiana np. związana z kolejną falą pandemii – mówi Jakub Bogucki, analityk e-petrol.
Czy tak droga ropa, a co za tym idzie i paliwa, wyhamują polską gospodarkę? Zdaniem Standard & Poor's nie dojdzie do tego. Agencja podniosła prognozę dla polskiego PKB do 5,1 proc. w tym roku i 5,3 proc. w 2022. Inflacja na koniec roku ma wynieść 4,1 proc.
Z drugiej jednak strony analityk Ole Hanson z Saxo Banku uważa, że już wkrótce będziemy odczuwać skutki hossy na rynkach energetycznych. – Będzie to widoczne w branżach zużywających najwięcej energii, takich jak np. producenci cementu, nawozów czy środków chemicznych. Jest to również wyzwanie dla rolnictwa, co widać np. w Wielkiej Brytanii, gdzie rolnicy mają problem z wysyłaniem zwierząt do rzeźni, ponieważ stało się to zbyt kosztowne. To z kolei prowadzi do wzrostu cen żywności, co następnie powoduje wzrost inflacji i tak dalej – uważa Ole Hansen.