Jako pierwszy pesymistycznym nastrojom poddał się rynek metali. Po ogłoszeniu w piątek złych danych o zatrudnieniu w Stanach Zjednoczonych od razu spadły ceny miedzi.
Analitycy, którzy jeszcze kilka dni temu przewidywali, że miedź będzie wkrótce kosztowała ponad 10 tysięcy dol. za tonę w transakcjach trzymiesięcznych, w piątek już wyrażali obawy, że cena spadnie nawet poniżej 8 tysięcy dol. Za miedź płacono w piątek 8560 dolarów, w czwartek o prawie 300 dolarów więcej.
John Kemp, ekonomista z firmy inwestycyjnej Sempra Metals, specjalizującej się w transakcjach na rynkach metali przemysłowych, wskazywał, że spadek zatrudnienia w Stanach Zjednoczonych w lutym o 63 tysiące miejsc, w sytuacji gdy oczekiwano wzrostu o 25 tysięcy, oznacza tylko jedno – recesję. W związku z tym oczekiwany jest dalszy spadek cen na wszystkich rynkach surowcowych.
Z drugiej jednak strony trudno uwierzyć w taki rozwój sytuacji , skoro zapasy miedzi są niskie i nadal spadają.
W piątek na giełdzie londyńskiej zmniejszyły się one o 1,525 tony, do 134,275 tony, czyli mniej, niż potrzeba na zaspokojenie trzymiesięcznego popytu, bezpiecznego minimum.