— Jeżeli szlaki staną się nieprzejezdne, tak jak miało to miejsce dwa tygodnie temu — będziemy odwoływać pociągi. Na razie nie ma takiej potrzeby — mówi Paweł Ney, rzecznik PKP Intercity. Najgorsze warunki na polskich torach mają panować dzisiaj w nocy. Jak na razie największe — ponad godzinne opóźnienie ma pociąg Tanich Linii Kolejowych z Katowic do Białegostoku.
Przewozy Regionalne największe problemu mają na Śląsku i w Wielkopolsce. W okolicy Inowrocławia opóźnienia sięgają 30 minut, w Katowicach pociągi Interregio stoją nawet 15 minut. Pociągi przejeżdżające przez Czechowice-Dziedzice i Rybnik są opóźnione o ok. 20 minut.
— Większość z ponad 3 tysięcy pociągów Przewozów Regionalnych kursujących dzisiaj jeździ zgodnie z rozkładem — mówi Piotr Olszewski, rzecznik Przewozów Regionalnych.
Dwa tygodnie temu podróżni przeżyli w pociągach horror. Pociągi miały kilkugodzinne opóźnienia. Powodem była oblodzona trakcja, pociągi musiały być więc przeciągane lokomotywami spalinowymi, których PKP Intercity nie ma. Kolejarze twierdzą, że wyciągnęli wnioski na przyszłość.
— To, co miało miejsce, zwłaszcza na południu Polski, to był kataklizm. Czegoś takiego nie było od 30 lat – oblodzenie sieci trakcyjnej na długości około 830 km torów. Firmy energetyczne niezależne od PKP do dzisiaj walczą z trudnościami, które my wyeliminowaliśmy w ciągu kilku dni. Nie chcę jednak zasłaniać się tylko pogodą — mówi „Rzeczpospolitej” Andrzej Wach, prezes PKP SA. — Na przyszłość niedopuszczalne jest, by w takiej sytuacji wypuszczać pociągi ze stacji. Pasażerowie muszą też być informowani na bieżąco o panującej sytuacji. Wyciągnęliśmy konsekwencje służbowe wobec drużyn konduktorskich, które nie przekazywały podróżnym informacji o sytuacji na torach. Takie błędy nie mogą się powtórzyć. Kończymy właśnie prace nad raportem i ostatecznymi wnioskami — podsumowuje prezes Wach.