– Zostały uwzględnione wszystkie polskie postulaty – powiedział „Rz” Konrad Szymański, europoseł PiS, członek Komisji Przemysłu i Energii w Parlamencie Europejskim. Aż 52 głosami za, przy jednym przeciw, komisja przyjęła wczoraj poprawiony projekt rozporządzenia unijnego o bezpieczeństwie dostaw gazu. Ostateczne głosowania na sesji plenarnej za miesiąc, ale przy tak oczywistej zgodzie wszystkich grup politycznych w wyspecjalizowanej komisji osłabienie zapisów rozporządzenia na forum Parlamentu wydaje się mało prawdopodobne. Potem musi być ono jeszcze zaakceptowane na forum Rady UE, gdzie o korzystne zapisy walczy polski rząd.
Nowe przepisy opisują, co Unia powinna zrobić, żeby nie dopuścić do kryzysu gazowego. I jak się zachowywać, gdyby jednak do poważnego odcięcia dostaw gazu doszło.
[wyimek]182 mld m[sup]3[/sup] gazu wyprodukowały kraje Unii Europejskiej w 2009 roku [/wyimek]
Państwa członkowskie nie będą mogły prowadzić działań, które zakłócałyby przepływ gazu na rynku unijnym. Firmy będą miały zakazane wprowadzanie do kontraktów z krajami trzecimi tzw. klauzul przeznaczenia, zakazujących reeksportu. Dzięki temu w razie kryzysu dostaw Polska będzie mogła dostać rosyjski gaz od niemieckiego odbiorcy. Dziś jest to prawnie zakazane, bo klauzula przeznaczenia występuje powszechnie w kontraktach zawieranych przez Gazprom. Poza tym firmy zostaną zobowiązane do wprowadzenia w swojej infrastrukturze przesyłowej możliwości tzw. rewersu, czyli właśnie odwrócenia kierunku przepływu gazu.
Unia dzięki temu ma być lepiej przygotowana na kryzys, bo będą istniały prawne i techniczne możliwości dostarczania surowca krajom w potrzebie. Do tego przyczyni się również nacisk Brukseli na rozbudowę infrastruktury przesyłowej, tak aby łączyć kraje i regiony. Poza tym zmodyfikowano mechanizm reagowania w razie kryzysu. Jego ogłoszenie będzie mogło nastąpić już po trzech dniach, a nie jak obecnie po tygodniu. Zostanie dopisana możliwość ogłoszenia stanu pogotowia nie tylko wtedy, gdy brakuje 20 proc. dostaw w całej UE (tak jest obecnie), ale również gdy odetnie się dopływ 10 proc. gazu do regionu. – Sama Polska lub jeden z innych krajów może zgłosić taki stan awaryjny. Będą określone regiony i w zakresie regionów państwa będą musiały sobie pomagać – wyjaśnia Bogdan Marcinkiewicz, eurodeputowany PO, członek Komisji Przemysłu i Energii PE. Polscy eksperci podchodzą jednak do pomysłu regionów sceptycznie. – Wszystko zależy od tego, w jakiej grupie państw znajdzie się Polska. Ilość gazu, która stanowi 10 proc. dostaw, będzie zupełnie inna, gdy znajdziemy się w regionie z Niemcami, niż gdy będziemy go tworzyć z państwami bałtyckimi – mówi anonimowo nasz rozmówca.