Porty Lotnicze zerwały umowę z konsorcjum Ferrovial Agroman, Budimex i Estudio Lamela na budowę terminalu 2. Obie strony o szczegółach konsekwentnie milczą.Porty Lotnicze straciły cierpliwość do konsorcjum po tym, jak w czwartek Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej ostatecznie odmówiła zaakceptowania instalacji przeciwpożarowej w hali odlotów terminalu 2. Wykonawca próbował ją uzyskać od pięciu miesięcy. – Porty Lotnicze po wyczerpaniu drogi administracyjnej podjęły właściwą decyzję – powiedział „Rz” Jerzy Polaczek, minister transportu.

Dla rynku decyzja PPL nie jest zaskoczeniem. – Konflikt narastał od miesięcy, obie strony nie mają do siebie zaufania, rozmawiają za pomocą mediów – podsumowuje Adrian Furgalski, ekspert ds. transportu. – Mam tylko nadzieję, że ministerstwo jest pewne tego, że ma prawo po swojej stronie.Nie wiadomo, czy rozwiązanie umowy jeszcze bardziej nie opóźni oddania terminalu do użytku. Projekt budowlany należy bowiem do wykonawcy, byłby on potrzebny ewentualnemu nowemu kontrahentowi, by przeprowadzić zmiany w terminalu, m.in. zmienić wadliwy system przeciwpożarowy.

Ostatni podpisany przez strony aneks przewidywał oddanie terminalu do użytku w maju 2007 r. i podniesienie wartości kontraktu (200 mln dolarów) o kolejne 47 mln dol.W ostatnich tygodniach w mediach pojawiły się spekulacje na temat żądań konsorcjum dotyczących kolejnego aneksu. Przedstawiciele wykonawcy oficjalnie te informacje dementowali. Wiceminister transportu Eugeniusz Wróbel zastrzegł, że nie ma nawet mowy o dopłacaniu.– Hiszpanie domagali się 50 mln dolarów – mówi dla „Rz” pracownik Portów Lotniczych, zastrzegając anonimowość. – Szef Portów Lotniczych Paweł Łatacz nie miał pewności, czy za trzy miesiące nie zażądają kolejnych 50 mln dolarów.

247 mln dolarów to wartość inwestycji na Okęciu po podpisaniu ostatniego aneksu do umowy

Nasz rozmówca potwierdza, że teraz Hiszpanie pójdą do sądu. Czeka nas długotrwały proces i odwołania do międzynarodowych instancji. Dla konsorcjum Ferrovial Agroman, Budimex i Estudio Lamela to gigantyczna antyreklama, która może sięgnąć daleko poza granice Polski. Na naszym rynku firmom grunt pali się pod nogami już od lipca, kiedy minister transportu zapowiedział, że wystąpi do prezesa Urzędu Zamówień Publicznych o skontrolowanie inwestycji realizowanych przez obie firmy na terenie Polski. Kontrola miała dać odpowiedź, czy są one wiarygodne i czy mogą startować w kolejnych przetargach publicznych.Tymczasem od maja PPL nalicza dziennie 70 tys. dolarów kary, co daje już ok. 11,9 mln dolarów. Suma kar nie może przekroczyć 10 proc. wartości kontraktu, czyli ok. 24 mln dol. Wykonawca jednak od samego początku zapowiadał, że kar płacić nie zamierza, bo nie czuje się winny opóźnienia.