Branża usług targowych kończy kolejny rok niezłej koniunktury. Dobre są też prognozy na najbliższą przyszłość. Ale – zdaniem ekspertów – rozwój tego rynku jest wolniejszy niż całej gospodarki. I słabszy niż w wielu innych krajach.
Wielu firmom udało się w tym roku wynająć większą powierzchnię wystawienniczą, a jest to główne źródło ich przychodów. Potwierdzają to dane Polskiej Izby Przemysłu Targowego. W 2007 roku wzrost sięgnie co najmniej 10 proc., gdy tymczasem w 2006 r. różnica na plus wyniosła jedynie 0,5 proc. rok do roku (dane odnoszą się do członków Izby). Niestety, to jedyne wiarygodne dane o kondycji branży. Firmy wystawiennicze jak ognia bowiem unikają podawania swoich wyników finansowych, a dane, które można znaleźć w Monitorze Polskim B, są – delikatnie mówiąc – historyczne.
Poprawa kondycji przedsiębiorstw produkcyjnych i handlowych w ostatnich latach wpłynęła na ożywienie rynku targowego. Coraz więcej firm zwiększa wydatki na promocję i reklamę swoich wyrobów lub usług, w tym na udział w targach. W zorganizowanych w Polsce przez 26 członków Polskiej Izby Przemysłu Targowego 235 imprezach wzięło lub jeszcze weźmie udział prawie 30 tysięcy wystawców, w tym około 20 proc. z zagranicy, głównie z krajów Unii Europejskiej. A przecież Izba nie skupia wszystkich firm zajmujących się działalnością wystawienniczą.
Na poprawę sytuacji w branży zapracowali też w znacznej mierze sami organizatorzy targów, coraz skuteczniej dostosowując ofertę do oczekiwań i potrzeb klientów.
Ale – jak podkreśla Sławomir Majman, prezes Zarządu Targów Warszawskich – polski rynek targowy rósł w ostatnich latach wolniej niż w wielu innych krajach Europy, zwłaszcza u naszych najbliższych sąsiadów, np. w Czechach czy w Rosji. Wprawdzie według wstępnych szacunków wystawcy wydali w tym roku na udział w targach więcej pieniędzy niż w latach poprzednich, ale nie tyle więcej, na ile pozwalała dobra koniunktura gospodarcza.