Alan Riley, znany w Europie ekspert w dziedzinie zaopatrzenia w gaz ziemny, opublikował niedawno artykuł “W Rosji kończy się gaz” w “Süddeutsche Zeitung”. Ostrzega w nim, że wkrótce Gazprom nie będzie miał wystarczających mocy produkcyjnych, aby zaspokoić popyt odbiorców w Niemczech i – szerzej – w Unii Europejskiej. Niedobór ten będzie wynikał z obniżania się aktualnych możliwości produkcyjnych Gazpromu oraz braku wystarczających inwestycji, aby co najmniej go rekompensować. Ewentualny wzrost popytu na gaz w Europie tylko pogorszy tę sytuację. Riley stwierdza, że deficyt ten będzie wynosił co najmniej 100 mld m sześc. w 2010 r. Jednocześnie jako rozwiązanie tego nadchodzącego niedoboru Riley proponuje zliberalizowanie całego łańcucha zaopatrzeniowego dostaw gazu (od poszukiwania i wydobycia do dostaw do konsumenta). Propozycja realizacji takiego programu zakłada, że leży on w interesie komercyjnym i strategicznym Gazpromu i Rosji. Wygląda jednak na to, że założenia te pozbawione są racjonalnych podstaw.
W Europie Środkowo-Wschodniej Gazprom zapewnia już sobie pozycję monopolistyczną w sensie bycia dostawcą nie do zastąpienia. Planem, który także realizuje Gazprom, jest zapewnienie sobie podobnej pozycji na innych rynkach UE. Zatem zamiast inwestować w poszukiwanie i wydobycie gazu ziemnego w Rosji, Gazprom preferuje inwestycje w infrastrukturę dostawczą na poszczególne rynki, co umacnia jego pozycję. W warunkach wolnorynkowych zliberalizowany system jest korzystny dla całego kraju, w którym istnieje. Monopol natomiast przynosi zyski firmie, która jest monopolem. W przypadku Gazpromu, jako firmy państwowej reprezentującej interesy Rosji bardzo korzystne jest budowanie i umacnianie pozycji monopolistycznej w poszczególnych krajach UE, czyli poza Rosją. Z jednej strony pozwala to maksymalizować zyski z tych rynków, z drugiej – umożliwia sprzedaż gazu na wewnętrznym rynku rosyjskim po znacznie niższych cenach. Ponieważ cena gazu jest istotną składową cen wytwarzanych produktów, taka sytuacja daje przewagę ekonomii rosyjskiej. Producenci rosyjscy mają niższe koszty wytwarzania na wejściu niż producenci krajów UE. Ma to wpływ na bilans wymiany handlowej Rosji z zagranicą. Gazprom jako państwowy monopol rosyjski może w interesie Rosji wykorzystywać ceny gazu za granicą do subsydiowania rodzimej gospodarki. Cross-subsydiowanie to klasyczne zachowanie monopolistyczne przynoszące straty innym podmiotom. W tym przypadku jednak ofiarami monopolistycznych praktyk nie są rosyjskie firmy, ale gospodarki krajów kupujących gaz od Rosji.
Być może zliberalizowanie rynku gazu – od poszukiwania i wydobycia po dostawę do odbiorcy – jest bardziej optymalne ekonomicznie z punktu wiedzenia połączonych rynków UE i Rosji. Nie jest to jednak optymalne z punktu widzenia Rosji. W interesie Gazpromu, a także rosyjskiej gospodarki, jest budowanie pozycji monopolistycznej na rynkach UE, by maksymalizować wpływy ze sprzedaży gazu na tych rynkach. Pozycja taka będzie pozwalać – a w niektórych krajach Europy Środkowo-Wschodniej już pozwala – transferować rentę monopolistyczną z UE do Rosji.
W interesie ekonomicznym Gazpromu jest doprowadzenie do niedużego niedoboru gazu na rynkach krajów Unii Europejskiej, kontrolując jednocześnie infrastrukturę dostawczą
Jednakże maksymalizowanie zysku z eksploatacji i sprzedaży rosyjskiego gazu nie oznacza maksymalizowania wydobycia i w efekcie nasycenia rynku. Taka sytuacja doprowadziłaby do niskich jednostkowych cen gazu, a to nie jest w ekonomicznym interesie Gazpromu i Rosji. Z pewnością Gazprom przeanalizował sytuację na rynkach ropy naftowej istniejącą przez dekady do ok. 2001/2002 r. Z powodu nasycenia rynku ceny ropy naftowej były tak niskie, że kraje UE (wcześniej EWG) wprowadziły akcyzę na produkty z niej. Zatem cena płacona krajom eksportującym ropę naftową była niższa o element akcyzy od ceny, jaką rynek importującego kraju był przygotowany płacić. Ekonomicznie oznaczało to, że producenci ropy naftowej musieli zacząć się dzielić wartością swojego bogactwa naturalnego z krajami importującymi. Pomimo wzrostu cen ropy naftowej stan ten trwa do dzisiaj. Trudno się dziwić, że ani Gazprom, ani Rosja nie mają ochoty na stworzenie tak niekorzystnych dla siebie relacji.