Zaskakujące konsekwencje wysokich cen ropy naftowej

W grudniu 2003 r. ropa kosztowała 30 dol. za baryłkę. Gdyby zapytano wówczas ekonomistów, co ich zdaniem się stanie, gdy ceny sięgną ok. 90 dol., czyli tyle, ile obecnie, prawie na pewno wieszczyliby katastrofę gospodarczą – pisze wykładowca IESE Business School profesor Pedro Videla

Publikacja: 15.02.2008 01:18

Zaskakujące konsekwencje wysokich cen ropy naftowej

Foto: Rzeczpospolita

Red

Teraz mimo wysokich cen ropy nikt nie prognozuje wyższej inflacji, bezrobocia ani recesji z powodu wzrostu cen ropy. Droga ropa pozwala bogacić się jej producentom i zubaża całą resztę. Zatem w dłuższej perspektywie kwota dodatkowych środków wydatkowanych na ropę zrównuje się ze zmniejszeniem sum wydawanych na całą resztę. Wypadkowy skutek tego wszystkiego jest z makroekonomicznego punktu widzenia zerowy. Proszę zwrócić uwagę, że to twierdzenie jest prawdziwe w dłuższym okresie, tzn. zakłada, że wszystkie ceny, w tym wynagrodzenia, dostosowują się do wstrząsu naftowego. Jeżeli jednak ceny poza sektorem nie spadają, skutkiem jest bezrobocie i recesja.

Dane ekonomiczne z ostatnich 30 lat dostarczają argumentów, że ważne są względy krótkoterminowe. Trzy z czterech recesji, które dotknęły światową gospodarkę od 1971 r., poprzedzał cenowy wstrząs naftowy. Sugerowałoby to, że gospodarka globalna – zwłaszcza krajów rozwiniętych – nie była wystarczająco elastyczna, by poradzić sobie z cenowymi wstrząsami naftowymi.

Ben Bernanke, profesor Princeton University, a obecnie prezes amerykańskiego banku centralnego, oraz jego współpracownicy twierdzą, że to niepełny obraz. Uważają, że negatywne konsekwencje wstrząsów naftowych nie wynikały z samego wzrostu cen ropy, lecz prowadzonej w jego następstwie polityki.

Wyniki badań przeprowadzonych przez prof. Bernankego odpowiadają na pytanie, jakiego wpływu wzrostu cen ropy naftowej na wzrost produkcji oczekiwalibyśmy od Fedu, gdyby utrzymał stopy na obecnym poziomie, zamiast je podnosić. Wniosek jest taki, że większość obserwowanego spadku produkcji można przypisać podwyżkom stóp procentowych, a nie wstrząsom naftowym. Przyczyną recesji z lat 70. była monetarna odpowiedź na wstrząs, a nie sam wzrost cen ropy naftowej.

Bernanke doszedł do wniosku, że istnieje „lepsza” polityka monetarna, która mogłaby ograniczać, a nawet eliminować impuls recesyjny wstrząsów naftowych, polegająca na utrzymywaniu stóp na stałym poziomie zamiast ich podwyższaniu.

Co ciekawe, w trakcie niedawnej naftowej spirali cenowej Fed nie poszedł za radą swojego prezesa, gdy ten zajmował się pracą naukową. Być może wyjaśnieniem tego paradoksu będzie stwierdzenie Bernankego, że jako profesor „jest przyzwyczajony do omawiania skutków (…) rosnących cen ropy przy założeniu niezmienności pozostałych czynników. Jako ustalający politykę wiem jednak, że pozostałe czynniki nigdy nie są niezmienne. Podwyżki cen ropy nie występowały w oderwaniu od innych czynników”.

Ostatni wzrost cen ropy podsycił na nowo debatę o konsekwencjach wstrząsów naftowych. W ostatnich dwu latach ukazało się wiele prac, których autorzy na nowo analizują rolę wstrząsów naftowych w gospodarce światowej. Powtarzającym się motywem tych prac jest wniosek, że brak elastyczności w gospodarce, narzucany przez politykę gospodarczą, odpowiadał w przeszłości za niekorzystne następstwa naftowych wstrząsów cenowych.

R. Dhawan i K. Jeske z Rezerwy Federalnej w Atlancie przedstawiają dowody, że wstrząsy naftowe wywierały znaczący wpływ na gospodarkę amerykańską przed 1985 r., ale później już nie. Twierdzą, że federalna polityka kontroli cen stosowana w latach 70. stanowiła przyczynę recesji. David Walton z Bank of England uważa, że to brak elastyczności płac w latach 70. był odpowiedzialny za tamtą katastrofalną dekadę.

O. Blanchard z MIT oraz J. Gali z Uniwersytetu Pompeu Fabra twierdzą, że cena ropy tylko częściowo tłumaczy epizody stagflacyjne z lat 70. Uważają też, że wpływ wstrząsów naftowych osłabł w okresie późniejszym dzięki czterem czynnikom: (a) szczęściu (tzn. brakowi innych równoczesnych wstrząsów), (b) mniejszemu udziałowi ropy w produkcji, (c) większej elastyczności rynków pracy oraz (d) lepszej polityce monetarnej. Praca Kongresowego Biura Budżetowego wskazuje podobną listę korzystnych trendów.

E. Fischer i K. Marshall z Rezerwy Federalnej w Cleveland zwracają uwagę na ważną sprawę, o której zwykle się zapomina. Przekonująco dowodzą, że wzrost ceny ropy nigdy nie spowodował ani nie spowoduje inflacji: „Ale naftowy wstrząs cenowy stanowi wzrost realnej ceny towaru, który przerzucony zostanie na inne sektory gospodarki. Ponieważ wstrząs stanowi jednorazowy wzrost ceny ropy, z definicji nie można go uznać za inflacyjny. W przeciwieństwie do jednorazowego wzrostu ceny towaru inflacja to stały wzrost cen w kolejnych latach.

Ceny ropy naftowej rosną od 2002 roku przede wszystkim z powodu wysokiego tempa wzrostu gospodarczego w państwach azjatyckich

Może być powodowany wyłącznie przez instytucję odpowiedzialną za politykę monetarną, gdy ta tworzy za dużo pieniądza. Możliwe, że Fed reagował w przeszłości na wstrząsy naftowe, powodując inflację – świadomie, pragnąc złagodzić cios, jakim był wstrząs naftowy – albo przypadkowo, bo wstrząs naftowy zniekształcał informacje o potrzebach pieniężnych gospodarki. Niektórzy ekonomiści twierdzą, że tak właśnie było. Tak naprawdę jednak wszyscy ponoszą odpowiedzialność zbiorową za to, że naftowe wstrząsy cenowe były postrzegane jako impuls inflacyjny”. Fischer i Marshall obliczyli, że podwojenie cen ropy naftowej doprowadziłoby do jednorazowego wzrostu cen towarów o ok. 3 proc.

Wszystkie te nowe analizy dowodzą, że obecna bardziej elastyczna gospodarka pozwala łatwiej sobie radzić z naftowymi wstrząsami cenowymi. Na nieco inny aspekt kładzie nacisk Lutz Kilian z Uniwersytetu Michigan. Zwraca uwagę na znaczenie przyczyn wstrząsów naftowych. Wpływ cen energii może zależeć od tego, czy wysokie ceny są skutkiem zmniejszonej podaży czy zwiększonego popytu.

W latach 70. wysokie ceny ropy naftowej były głównie skutkiem wstrząsów podażowych, następstw wojny Jom Kippur, rewolucji irańskiej, inwazji na Kuwejt, natomiast w ostatnich latach wysokie ceny ropy naftowej wynikają bardziej z rosnącego popytu szybko rozwijającej się gospodarki światowej. Ceny ropy rosną od 2002 r. przede wszystkim z powodu wysokiego tempa wzrostu gospodarczego w Azji. A wzrost ten powoduje napływ tanich towarów do krajów zachodnich, przez co pomaga podnosić poziom realnych dochodów i utrzymywać na niskim poziomie ceny importowanych artykułów przemysłowych oraz stopy procentowe.

Prowadzone badanie są interesujące nie tylko ze względów naukowych. Po pierwsze wyraźnie pokazują znaczenie elastycznej gospodarki w dostosowywaniu się do wstrząsów naftowych. Podkreślają niebezpieczeństwo powrotu do indeksacji płac i polityki kontroli cen, czyli działań, z którymi politycy coraz częściej igrają w miarę tego, jak rosną ceny energii.

Po drugie podają w wątpliwość wiele programów rządowych, których celem jest ograniczenie „uzależnienia gospodarki od ropy” (a także polityki zagranicznej przesadnie zaniepokojonej kwestią podaży ropy naftowej). Dobrym przykładem jest polityka dotowania biopaliw, która kosztuje kraje OECD już 13 – 15 mld dol. rocznie. Mimo że biopaliwa są tylko minimalnie bardziej ekologiczne niż konwencjonalne źródła energii, koszt pomocy państwa w przeliczeniu na 1 litr etanolu wynosi od 0,29 do 0,36 dol. w USA i 1 dol. w UE. Oznacza to, że dotacje do biopaliw przewyższają często koszt odpowiadających im paliw kopalnych, dodatkowo podnosząc ceny żywności.

Po trzecie zmiany cen ropy naftowej prowadzą do wielkich przepływów zasobów między podmiotami ekonomicznymi. Jakkolwiek w dyskusjach na temat polityki energetycznej często pojawiają się odwołania do makroekonomicznych uzasadnień działań państwa, wielokrotnie prawdziwą motywacją jego interwencji są względy dystrybucyjne. Grupy interesów starają się o otrzymanie pomocy państwa, by uzyskać większą część tych przepływów zasobów. Takim naciskom należy się przeciwstawiać. Interwencje na rynku energii zwykle nie pomagają ludności o niskich dochodach i dodatkowo ograniczają elastyczność, szkodząc w ten sposób gospodarce.Gdy przyglądamy się niedawnej historii, widzimy, że od II wojny światowej było sporo zakłóceń dostaw ropy (12), które zmniejszały poziom światowej produkcji ropy średnio tylko o 5,4 proc. Największe zakłócenia powstały w wyniku kryzysu sueskiego z 1956 r. (11,9 proc. światowej produkcji). Zostały wywołane, jak wszystkie zakłócenia, przez egzogenne wydarzenia, które pojawiły się i przeminęły.

Obecnie eksperci obawiają się zagrożeń geopolitycznych dotyczących podaży bliskowschodniej ropy. Arabia Saudyjska, Kuwejt, Irak i Iran odpowiadają za 20 proc. światowej podaży ropy. Jeżeli z powodu konfliktu zbrojnego nastąpi przerwa w dostawach, 20-proc. spadek produkcji będzie faktycznie bez precedensu.

Gdyby na rynkach naftowych nastąpił tak gigantyczny wstrząs dotyczący podaży, nauką, jaką należałoby wyciągnąć z podobnych wydarzeń z przeszłości, byłoby to, że elastyczne rynki stanowią naszą najlepszą odpowiedź. Musimy również starać się ograniczać interwencje państwa do minimum. Są one prawdziwym źródłem problemów makroekonomicznych, o które niesłusznie obwinia się rynki naftowe.

Profesor Pedro Videla

, jeden z czołowych europejskich ekspertów w dziedzinie makroekonomii. Wykładowca IESE Business School (Hiszpania). 21 lutego będzie specjalnym gościem Investors’ Inspirations 2008, seminarium organizowanego przez UniCredit CAIB Poland SA.

Teraz mimo wysokich cen ropy nikt nie prognozuje wyższej inflacji, bezrobocia ani recesji z powodu wzrostu cen ropy. Droga ropa pozwala bogacić się jej producentom i zubaża całą resztę. Zatem w dłuższej perspektywie kwota dodatkowych środków wydatkowanych na ropę zrównuje się ze zmniejszeniem sum wydawanych na całą resztę. Wypadkowy skutek tego wszystkiego jest z makroekonomicznego punktu widzenia zerowy. Proszę zwrócić uwagę, że to twierdzenie jest prawdziwe w dłuższym okresie, tzn. zakłada, że wszystkie ceny, w tym wynagrodzenia, dostosowują się do wstrząsu naftowego. Jeżeli jednak ceny poza sektorem nie spadają, skutkiem jest bezrobocie i recesja.

Pozostało 93% artykułu
Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca