Już byli w ogródku, już witali się z gąską. A nagle się okazało, że warta 1,1 mld dol. transakcja między należącą do Jerzego Staraka spółką Genefar a węgierskim koncernem, na którą 3 lipca wydał zgodę polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a dzień później jego węgierski odpowiednik, wisi na włosku. Wszystko za sprawą – jak twierdzi Gedeon Richter – nagłego podwyższenia stawki za planowaną fuzję przez polskiego kontrahenta.
40 mln dolarów kary umownej będzie musiał zapłacić właściciel Polpharmy, jeśli transakcja nie dojdzie do skutku
– Nie komentujemy tych zdarzeń, bo spółka jest przedmiotem, a nie podmiotem, negocjacji – mówi „Rz” Krzysztof Jakubiak, rzecznik Polpharmy.Jak podaje Gedeon w nadzwyczajnym oświadczeniu zamieszczonym na swojej stronie internetowej, jeszcze w tym samym dniu, w którym UOKiK poinformował o zgodzie na przejęcie Polpharmy, koncern otrzymał od spółki Genefar notę o zerwaniu zawartego 15 listopada ubiegłego roku porozumienia.
Koncern zwrócił się więc do węgierskiej giełdy o zawieszenie na czas poniedziałkowej sesji notowania akcji Gedeon Richter. Obrót nimi ma być wznowiony dziś.
Przedstawiciele obu stron oraz ich doradcy spotkali się w niedzielę, 6 lipca, w Budapeszcie, by wyjaśnić całą sytuację: jednak bez skutku. Genefar zażądał dodatkowych uprawnień i korzyści, a jednocześnie zwolnienia z niektórych wcześniejszych zobowiązań. Gedeon Richter nie wyraził na to zgody. Zarząd spółki uważa więc, że szanse na dokończenie fuzji są mało prawdopodobne. – Zrobiliśmy wszystko, by dokończyć tę transakcję na zasadach zaakceptowanych przez naszych akcjonariuszy. Choć jesteśmy rozczarowani takim obrotem spraw, nadal będziemy realizować naszą strategię rozwoju – napisał Erik Bogsch, dyrektor zarządzający GR. Druga strona na razie milczy. Do momentu zamknięcia tego wydania „Rz” nie udało się nam uzyskać komentarza Jerzego Staraka. W efekcie fuzji miał powstać drugi pod względem udziału w polskim rynku regionalny potentat farmaceutyczny, z przychodami przekraczającymi 1,1 mld dol. rocznie.