Im bliżej rozmów, tym w światowej Organizacji Handlu robi się bardziej nerwowo. Poszczególne kraje próbują w ostatniej chwili coś ugrać, rekompensując sobie zatwierdzone już ustępstwa. Po siedmiu latach od rozpoczęcia negocjacji w ramach tzw. rundy z Dauhy, listę kontrowersji ograniczono do 30 punktów. W tym tygodniu wielcy tego świata mają spróbować skrócić ją do zera.
Jeśli do porozumienia dojdzie, towary i usługi będące przedmiotem światowego handlu stanieją. Niższe będą cła, a wiele pozataryfowych barier utrudniających przepływ towarów i usług na świecie zostanie usuniętych. Dla wielkich korporacji otwarcie rynku indyjskiego, czy chińskiego to wielka szansa na rozwój. Swoje rynki będą też musiały udostępnić kraje rozwijające się – chodzi zwłaszcza o finanse, telekomunikację i rozwinięte technologie – ale to one wygrają najwięcej, jeśli porozumienie o światowym handlu zostanie ostatecznie podpisane.
Jednym z najtrudniejszych zagadnień jest kwestia zniesienia przez kraje bogate subsydiów rolnych. Dotyczy to przede wszystkim USA, które miałyby obciąć to wsparcie o 13 – 16 mld dol. Dzisiaj, przy wysokich cenach żywności, nie byłoby to tak trudne, ale i tak amerykańscy farmerzy uważają, że nie jest dla nich żadną korzyścią rezygnacja z pewnych pieniędzy na rzecz wątpliwej szansy zwiększenia eksportu. Susan Schwab, która prowadzi negocjacje ze strony USA, uważa, że możliwe jest zamknięcie umowy w tym tygodniu, ale zastrzega, że nie będzie tego robić za wszelką cenę. – Muszę wrócić z pakietem, który zbilansuje nasze koszty i korzyści.
Niespecjalnie zachwyceni perspektywą rezygnacji z dotacji są także europejscy rolnicy. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy wręcz oskarżył swojego rodaka, dyrektora generalnego WTO Pascala Lamy i unijnego komisarza ds. handlu Petera Mandelsona o działanie wbrew interesom tej grupy zawodowej.
Spór dotyczy też rynku motoryzacyjnego. Indie, Chiny i Brazylia nie chcą znieść ochrony tego przemysłu – czego domagają się kraje bogate – argumentując, że jest on dopiero w powijakach. W tej sprawie emocje sięgnęły już zenitu: brazylijski negocjator Celso Amorim porównał retorykę UE i USA do propagandy Goebbelsa, według którego „wielokrotnie powtarzane kłamstwa stają się w końcu prawdą”. To z kolei poruszyło Susan Schwab, której rodzice cudem uniknęli Holokaustu. Incydent udało się załagodzić.