Głośne w ostatnim czasie kłopoty zachodnich firm surowcowych pokazują, że władze w Rosji potrafią pozbyć się ich szybko i skutecznie, nie zważając na oburzenie światowej opinii. Teraz, po poparciu udzielonym Gruzji przez Polskę, ze strony kremlowskiej administracji popłynęły groźby odwetu. Ambasador Rosji na Łotwie oświadczył, że Polska słono zapłaci za krytykę Moskwy.
– Na razie nie wiemy o żadnych działaniach wskazujących na rosyjskie retorsje wobec polskich firm. Odebraliśmy za to wyraźne sygnały ze strony polskiego biznesu. Świadczą one o niechęci polskich przedsiębiorców do ewentualnego inwestowania w Rosji ze względu na sytuację polityczną – ocenia w rozmowie z „Rz” radca Marek Zieliński, szef wydziału promocji handlu i inwestycji ambasady RP w Moskwie.
Rosja jest dla Polski ważnym rynkiem. To nasz drugi partner w imporcie (głównie za sprawą surowców energetycznych) i szósty w eksporcie. Ostatnie trzy lata to szybki wzrost polskiego eksportu do Rosji, z dynamiką ponad 30 proc., do kwoty 6,43 mld dol. w minionym roku. Rosły też polskie inwestycje: od 20 mln dol. w 2000 r. do 188 mln dol. w 2007 r. W ciągu siedmiu lat polskie firmy zainwestowały w Rosji ok. pół miliarda dol.
Największym zagrożeniem jest odcięcie od surowców energetycznych. Polska uzależniona jest od ich dostaw z Rosji. Z tego kraju pochodzi 90 proc. ropy przerabianej przez rafinerie w Gdańsku i Płocku.
Niektórzy eksperci uważają, że wstrzymanie dostaw byłoby zbyt oczywistym gestem odwetowym. – Jednak, będąc na miejscu szefów Orlenu i Lotosu, dokładnie zacząłbym analizować możliwości szybkiego importu ropy drogą morską, poprzez Naftoport – mówi jeden z ekspertów. Tym bardziej że kilka tygodni temu – kiedy rząd w Pradze zawarł umowę z USA w sprawie radaru do tarczy antyrakietowej – rosyjskie firmy zmniejszyły dostawy ropociągiem biegnącym do Czech.