Zmiana stanowiska rządu w Berlinie to odpowiedź Niemców na zarzuty unijnej komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes krytykującej przyznanie wsparcia w przejęciu Opla tylko dla oferty Magny/Sbierbanku. W swoim liście do ministra gospodarki Niemiec Karla-Theodora zu Guttenberga pani Kroes napisała, że GM, który wcześniej faworyzował ofertę RHJ, amerykańskiego funduszu inwestycyjnego, powinien otrzymać szansę przemyślenia całej transakcji i możliwość wyboru innego inwestora.
– Nie widzimy żadnego powodu, aby negocjacje miały wrócić do punktu wyjścia – oponował wczoraj rzecznik kanclerz Angeli Merkel Ulrich Wilhelm. RHJ nie jest już zainteresowany powrotem do przetargu. Amerykanie w ubiegłym tygodniu kupili od Commerzbanku grupę zarządzającą funduszami Kleinwort Benson. – W tej chwili naszym priorytetem stały się usługi finansowe – powiedział rzecznik RHJ. Powrotu do ubiegania się o Opla w ogóle nie chciał komentować chiński BAIC ani Fiat.
W tej sytuacji jedyną opcją konkurencyjną wobec oferty Magna/Sbierbank byłoby pozostawienie Opla w GM. Oznaczałoby to większe cięcia zatrudnienia niż ok. 10,5 tys. zapowiadane przez Magnę. Wczoraj GM Europe odmawiał komentarza. W ostatnią niedzielę Chris Preuss, wiceprezes koncernu, mówił, że gdyby transakcja z Magną okazała się nie do przyjęcia dla KE, trzeba ją będzie przemyśleć.
Zu Guttenberg jest przekonany, że do sprzedaży Opla konsorcjum Magna/Sbierbank dojdzie w tym tygodniu, KE zostanie ostatecznie przekonana jego listem o udzieleniu pomocy każdemu chętnemu inwestorowi oraz braku uzależnienia wypłacenia pieniędzy od wielkości cięć miejsc pracy w niemieckim Oplu. Podobną nadzieję oficjalnie ma niemiecki trust zarządzający Oplem, chociaż jeden z jego członków Dirk Pfeil jest zdania, że najlepszym wyjściem byłaby jednak reorganizacja Opla przez GM, chociaż oznaczałoby to jeszcze większe zwolnienia niż 10,5 tys. osób forsowane przez Magnę.
– To byłoby najtańsze wyjście – uważa Pfeil.