Agencja tabor kilkudziesięciu aut osobowych i dostawczych uzupełniła o przyczepy, dźwigi, spycharki, pompy, nawet kilka autobusów Autosan. Niektóre pojazdy są wciąż na chodzie, a ceny wywoławcze za sztukę zaczynają się od kilkuset złotych.
Przebojem trzech zaplanowanych na najbliższy tydzień przetargów mogą się okazać towarzyszące samochodom kompletne zestawy części zamiennych. Pakiety remontowo–naprawcze dla polonezów liczą po ponad 400 sztuk komponentów fabrycznie nowych, w idealnym stanie, nie do dostania dziś na rynku. – Wyjątkowa, niepowtarzalna okazja trafia się także wiernym entuzjastom na przykład fiata 125 p – mówi Małgorzata Golińska, rzecznik AMW. Rzecznik zapewnia, że sprzęt można będzie wcześniej zobaczyć (np. w składzie w toruńskim oddziale agencji).
W tym roku AMW na sprzedaży wycofywanego z armii uzbrojenia, amunicji, a także sprzętu logistycznego zarobi 38 mln zł. Część najstarszych, wojennych zapasów nadaje się tylko na złom. Firmy takie jak ZM Mesko, które zajmują się niszczeniem tzw. środków bojowych, płacą jednak agencji np. za wycofywaną z użycia amunicję, bo odzyskują z niej metale kolorowe czy materiał wybuchowy. W magazynach armii na sprzedaż i utylizację czeka jeszcze 36 tys. ton przestarzałej amunicji i wybuchowych odpadów.
Sprzęt z demobilu ma od lat w kraju i za granicą gorących zwolenników. W ostatnich latach doskonale sprzedawały się nawet wiekowe pojazdy, sprzęt budowlany, agregaty prądotwórcze.
Specjalna procedura towarzyszy wyprzedaży wycofywanej z armii broni: w ostatnich latach na Zachód, przede wszystkim do USA, doskonale sprzedawała się broń strzelecka poszukiwana przez kolekcjonerów. Amerykanie i Austriacy wyrywali sobie ostatnie kałasznikowy, wzięli na pniu wszystkie pistolety P-64 i P-83, dobrze sprzedały się tantale, automaty PPS wzór 43 i PM wz. 43, a także o dziwo – wielkokalibrowe karabiny maszynowe kal. 12,7 mm DSZK instalowane zwykle jako czołgowa broń pokładowa.