Australijski przewoźnik spodziewa się wznowienia lotów superjumbo od 17 stycznia, ale zanim to nastąpi, musi otrzymać zezwolenie krajowego urzędu bezpieczeństwa lotnictwa cywilnego CASA.

Ostateczny termin zależy do tego, jak dużo czasu urząd ten będzie potrzebować na wyrażenie zgody na wznowienie normalnej eksploatacji tych samolotów. Qantas nie rozmawiał z nim o tym jeszcze. Prowadził natomiast rozmowy z producentem silników, Rolls-Royce od czasu eksplozji jednego z silników w locie samolotu z Singapuru w listopadzie. Uruchomił już połączenia z Londynem obsługiwane przez A380, czeka z dłuższą trasą do L. A.

Na początku lutego Qantas powinien dysponować już ośmioma superjumbo wobec obecnie pięciu. W połowie stycznia ma odebrać w Tuluzie kolejną maszynę i na początku lutego drugą. Trzecia stoi uziemiona w Sydney, ale do połowy stycznia ma być przygotowana do lotów.

Rolls-Royce ustalił już podobno przyczynę eksplozji, związaną ze średnicą przewodu podającego olej do smarowania łożysk turbiny silnika. Po ustaleniu tego będzie mu łatwo dokładnie wytypować, które silniki są zagrożone i wymagają naprawy.

Analitycy oceniają, że straty Qantasa mogą dojść do 60 mln dolarów, choć oceny te są różne. Połączenie z L. A. jest jednym z najbardziej dochodowych, ale dane z listopada wskazują, że incydent w powietrzu nie miał większego wpływu na liczbę podróżujących. Od eksplozji akcje Qantasa staniały jednak o niemal 14 proc., ale przewoźnik nie stracił opinii bardzo bezpiecznego, dbającego o podróżnych. p. r.