W koszyku produktów spożywczych w 2010 roku marki własne odpowiadały już za 10,8 proc. rynku (czyli ponad 15 mld zł) i w ciągu roku ich udział wzrósł 1,1 pkt proc. Było to możliwe dzięki aż 18,1-proc. wzrostowi sprzedaży, podczas gdy wartość całego rynku w tym okresie zwiększyła się jedynie o 1,5 proc. To dane firmy badawczej Nielsen.
Zyskują na tym mniejsi polscy producenci, których produkty sieci sprzedają nie tylko w Polsce, ale i w innych swoich sklepach w Europie.
– Marka własna przestała kojarzyć się jako coś gorszego – wtóruje Sławomir Nitek, wicedyrektor sieci Netto.
Sieci dyskontowe, jak: Lidl, Aldi i Biedronka, w największym stopniu przyczyniły się do wzrostu popularności ich produktów. W ich ofercie w przypadku produktów spożywczych stanowią one już 56,8 proc., a marki własne artykułów chemicznych 67,5 proc. Dla porównania, w dużych supermarketach jest to odpowiednio 23,7 proc. oraz 22,6 proc. Powód powodzenia to głównie ceny, niższe nawet o 20 – 30 proc. od odpowiedników. Zazwyczaj są to produkty powstające w zakładach uznanych producentów, więc nie ustępują konkurencji jakością.
Jednak wątek cenowy nie jest jedynym powodem ich popularności. Pokazał to przykład marki Krakowski Kredens, która w 2007 r. pojawiła się w delikatesach Alma (kontrolowanych przez biznesmena Jerzego Mazgaja). Nie były to produkty tanie, ale często produkowane ręcznie, według starych receptur. Ich sprzedaż rosła i właściciel marki postawił na nową sieć sklepów firmowych. Dzisiaj jest ich już 28, docelowo planowane jest 100.