Ceny kontraktów na ropę naftową wzrosły dziś na giełdzie w Nowym Jorku do poziomu 96,39 dol. za baryłkę, a w Londynie do poziomu 108,43 dol. To efekt rosnącego zagrożenia o dostawy surowca z pogrążającej się coraz mocniej w chaosie Libii. W zeszłym miesiącu z tego państwa pochodziło prawie 1,6 mln baryłek ropy dziennie.

Niepokój na rynku terminowym potęgują dodatkowo obawy, że wkrótce fala społecznych buntów przetaczająca się przez Afrykę Północną dotrze również do Algierii. Produkcja ropy w Algierii wyniosła w styczniu 1,25 mln baryłek dziennie.

„Jeśli Libia i Algiera wstrzymają jednocześnie produkcję ropy, jej ceny mogą przekroczyć poziom 220 dol. za baryłkę, a poziom rezerw OPEC zmniejszy się do 2,1 mln baryłek dziennie, czyli będzie podobny do tego podczas wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. oraz tego z 2008 r., kiedy cena ropy sięgnęła 147 dol." – napisał dziś w komunikacie japoński bank Nomura.

Obecnie, jak szacuje Międzynarodowa Agencja Energii, poziom rezerw OPEC wynosi ok. 5 mln baryłek ropy dziennie.

Jednocześnie Nomura zastrzega, że poziom 220 dol. może być niedoszacowany, z uwagi na fakt, że w czasie pierwszej wojny w Zatoce nie byli aktywni inwestorzy spekulujący na rynku kontraktów terminowych. Ich działanie może teraz spowodować, że ceny ropy wzrosną jeszcze mocniej niż prognozuje bank.