Po raz pierwszy podczas międzynarodowego salonu samochodowego we Frankfurcie mówi się tyle samo o nowych modelach i technologiach, co o polityce gospodarczej na świecie.

Najgorsza jest niepewność

I o ile ciepłe słowa mimo wszystko płyną za ocean do prezydenta USA Baracka Obamy, o tyle europejscy politycy są bezlitośnie krytykowani. – Chcemy wreszcie mieć jasność – złościł się prezes Renault/Nissana Carlos Ghosn. – Chcemy wiedzieć, kto płynie z nami tą łodzią, i jeśli nasza łódź wymaga naprawy, to trzeba ją szybko naprawić. Najgorzej, gdy trwamy  w niepewności, która powoduje większe szkody niż podjęcie jakiejkolwiek decyzji, nawet jeśli nie będzie to rozwiązanie doskonałe, bo takich teraz już nie ma – mówił Carlos Ghosn.

Wtórował mu prezes Daimlera, wielki guru motoryzacji Dieter Zetsche. Otwarcie powiedział, że jeśli Grecja ma być usunięta ze strefy euro, to niech to się stanie pod kontrolą, tak aby cała strefa euro ucierpiała najmniej. – Naprawdę zależy mi na tym, żeby strefa euro pozostała w komplecie, ale jeżeli tak być nie może, to niech chociaż pozostanie gwarancja stabilności dla pozostałych członków – uważa Zetsche. Z kolei prezes GM Europe Nick Reilly nie jest w stanie zrozumieć, jak to jest, że półtora roku temu Europa postanowiła ratować Grecję, i  nadal nie wie, jak to ma zrobić.

Prezes Fiata Sergio Marchionne ma jeszcze inne kłopoty. Przyznał, że finansiści, z którymi spotkał się we Frankfurcie, są poważnie zaniepokojeni jego krajem – Włochami. – Oni po prostu chcą wiedzieć, jak kłopoty finansowe Włoch zostaną rozwiązane – mówił. Marchionne postawił na rozwój Fiata we Włoszech. Rok temu ogłosił program „Fabbrica Italia" i zadeklarował zainwestowanie w tym kraju 20 mld euro. W ramach tego programu najnowszy model Pandy pokazany we Frankfurcie nie jest produkowany w Tychach, ale pod Neapolem.

Fiat razem z Suzuki?

Teraz, walcząc o Fiata, Marchionne nie wyklucza aliansu z japońskim Suzuki, który w ostatni poniedziałek zdecydował się zakończyć współpracę z Volkswagenem. Poszło o małe silniki diesla, jakie Japończycy montują w swoich samochodach, a które mają pochodzić z polskich fabryk Fiata, a nie od Volkswagena. Zdaniem szefa Fiata taka współpraca miałaby największe powodzenie na rynkach azjatyckich, przede wszystkim w Indiach, gdzie Suzuki jest od dawna obecny, zaś Fiat dopiero rozpoczyna działalność, oraz w Chinach, gdzie Suzuki też ma sukcesy, natomiast Fiat miał jedno podejście, które zakończyło się fiaskiem, i teraz zdecydował się na kolejne. – To dobra solidna japońska firma – mówił  dziennikarzom Marchionne. Nie ma żadnych wątpliwości, że taki alians otworzyłby Fiatowi drogę do Azji, a Włosi od dawna szukali partnera, który pomógłby im dojść do krytycznej wysokości produkcji 5 – 6 mln aut rocznie. Na razie (dane z 2010 roku) Fiat produkuje ok. 2,1 mln aut rocznie, a Chrysler 1,5 mln. Teraz Suzuki chętnie odkupiłby swoje udziały (19,9 proc.) od Volkswagena. Przy tym byłaby to transakcja dla Japończyków bardzo korzystna, bo w grudniu 2010 dostali za nie 2,9 mld dolarów, podczas gdy dzisiaj taki pakiet akcji wart jest już tylko 2,62 mld dol. (cena z ostatniego poniedziałku). Tyle że ten rozwód nie będzie łatwy, bo szefowie Volkswagena zapewniają tutaj we Frankfurcie, że zamierzają jeszcze na ten temat rozmawiać.