Polski rynek handlowy zaczyna się stabilizować i nasycać. Widać to zwłaszcza po największych sklepach, których zaczyna przybywać coraz wolniej. Z danych firmy Euromonitor International wynika, że w tym roku obroty hipermarketów w Polsce wzrosną tylko o 1,3 proc., a w przyszłym niewiele więcej, bo o 1,6 proc. W tym samym czasie sprzedaż supermarketów ma rosnąć odpowiednio o 11 proc. i 7,8 proc., a dyskontów o 7,4 proc. i 8 proc. W 2012 r. supermarkety po raz pierwszy mają mieć też wyższą sprzedaż niż największe hipermarkety.
– To naturalny trend świadczący o dojrzewaniu polskiego rynku. We wszystkich krajach sklepy średniej wielkości rozwijają się teraz najszybciej – mówi Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Supermarkety są też najbardziej zróżnicowanym segmentem rynku – są to zarówno mniejsze sklepy wielkich sieci, np. Tesco czy Carrefour, placówki rodzimych: Polomarket czy Eko, jak i sklepy delikatesowe, np. Bomi, Alma czy Piotr i Paweł. Większość z nich rozwija się w bardzo szybkim tempie, zarówno otwierając tradycyjne sklepy, jak i internetowe.
Nasycony rynek
– Rynek hipermarketów jest w dużej mierze nasycony ze względu na geografię i demografię kraju. Jednak jest wciąż daleki od stabilizacji, ponieważ formuła hipermarketu w wielu przypadkach przegrywa z dyskontem czy supermarketem. I musi zostać zrewidowana, nad czym niektóre sieci już zaczęły pracować – mówi Krzysztof Badowski, partner zarządzający Roland Berger Strategy Consultants.
Supermarkety wygrywają już z nimi na wielu polach. Można tam zrobić duże domowe zakupy w cenach niekoniecznie wyższych niż w hipermarketach. Jednak na pewno prościej – łatwiej znaleźć poszukiwany produkt i nie ma tak wielkich kolejek, jakie są standardowym dodatkiem do zakupów w hipermarketach.