Światowy lider rynku zakupów grupowych w świetnym stylu wszedł na nowojorską giełdę. Inwestorzy masowo ruszyli po jego akcje, czego efektem był niemal 50-proc. wzrost kursu na otwarciu sesji.
- To wielki sukces, ale też zaskoczenie. Inwestorzy najwidoczniej wierzą, że ten segment e-commerce będzie się dalej rozwijał, nawet po okresie boomu na głównych rynkach, i znajdzie nowe kierunki ekspansji. Zacznie też w końcu zarabiać - mówi Tomasz Prucnal, ekspert z zespołu ds. sektora telekomunikacyjnego PwC.
Groupon ostatecznie ustalił cenę emisyjną akcji na 20 dol., choć wcześniej była mowa o 16 - 18 dol. Ze znalezieniem chętnych na 35 mln akcji - 5 mln więcej, niż wcześniej planowano - nie było problemu, a oferta warta była 700 mln dol. Oznacza to, że wycena spółki wynosiła wtedy 12,8 mld dol., a w momencie otwarcia notowań wzrosła do 19 mld dol. Firma niedawno podała, że ma już 30 mln klientów oraz 143 mln użytkowników. To także największa oferta spółki internetowej na amerykańskiej giełdzie od debiutu Google w 2004 r., wartego 1,7 mld dol.
Giełdowy sukces Groupona to też dowód, że w Internecie nadal można stworzyć coś nowego i zarobić na tym krocie. Andrew Mason założył Groupona niedawno, bo w listopadzie 2008 r., a dziś firma działa już w 43 krajach. Mason ma ponad 47 mln akcji spółki. Już raz zaskoczył rynek, odrzucając wartą 6 mld dol. ofertę przejęcia Groupona przez Google. „Giełdowy debiut to mały kamień milowy w historii firmy"- napisał w blogu.
- To ogromny sukces całej branży zakupów grupowych. Przy słabej koniunkturze na giełdzie oraz kłopotach ze sprzedażą obligacji państw inwestorzy uwierzyli wjego wielki potencjał. To dobry prognostyk na przyszłość - mówi Tomasz Dalach, prezesa Gruper.pl. Ten polski serwis działa od kwietnia 2010 r., a jego założyciele także rozmawiają z inwestorami o sprzedaży spółki. W przeciwieństwie do generującego straty Groupona dziesięć miesięcy od startu osiągnęła ona rentowność.