W ostatnim roku obroty waszych sklepów wzrosły o 6,9 proc. To dobry wynik?
Zdecydowanie tak, zresztą Polska w ramach całej grupy miała trzeci wynik po Chinach i Rosji. Zwłaszcza biorąc pod uwagę sytuację na rynku, który w 2010 r. tracił na wartości, a w 2011 r. miał zyskać ok. 1,7 proc. Nasz rok finansowy kończy się w sierpniu, więc w przeciwieństwie do konkurencji nie wykazaliśmy w wynikach ostatniego kwartału 2011 r., który był całkiem dobry. Dodatkowo przez rok nasze sklepy odwiedziło ponad 18 milionów osób, co jest dobrym rezultatem.
Uda się go poprawić? Meble to obok odzieży jedna z głównych kategorii, na których Polacy chcą oszczędzać.
Jesteśmy tego w pełni świadomi, Polacy zapowiadają zaciśnięcie pasa, ale dopiero zobaczymy, jakie branże odczują to w największym stopniu. Na razie jesteśmy optymistami, nie widać, aby zapotrzebowanie na nasz asortyment spadało. Planujemy kolejne inwestycje – nowy sklep z centrum handlowym powstanie w Lublinie, rozbudowujemy też ten we Wrocławiu oraz park handlowy w Poznaniu. Mamy też teren pod przyszłe inwestycje w: Opolu, Bydgoszczy, Rzeszowie czy Częstochowie. W tej chwili mamy osiem sklepów. Jednak o terminach uruchamiania kolejnych trudno mówić dokładnie. Wpływa na to wiele czynników, sporo czasu zabierają też procedury formalne.
Jednak w wielu domach dominują meble z lat 80. czy nawet z 70. Przy tak rzadkich zakupach trudno liczyć na wielkie interesy?
Wręcz przeciwnie, właśnie dlatego uważamy, że Polska jest dla nas bardzo perspektywicznym rynkiem. Dzisiaj faktycznie średnio meble wymieniane są co 15 – 20 lat, ale powoli się to zmienia. Na przykład Polki w swoich deklaracjach chciałyby już wymieniać kuchnie po dziesięciu latach. Ale nie zawsze trzeba kupować nowe meble, by zmienić wygląd domu, wystarczy niewielkim wysiłkiem wymienić dodatki i akcesoria. Na wydatki w wyposażenie domu Polacy wydają tylko ok. 5 proc. budżetów przeznaczonych na konsumpcję. Jednak już w dużych miastach powstaje grupa, która przywiązuje dużą uwagę do tego, jak mieszka.