Już od kilku lat z rynku znika średnio po kilka tysięcy niewielkich, tradycyjnych sklepów spożywczych. Choć Polacy podobnie jak Włosi czy Hiszpanie są wciąż wielkimi zwolennikami robienia zakupów w tego typu placówkach, to jednak prognozy są nieubłagane. Rynek dalej będzie się kurczył. Obecnie jest ich wciąż ponad 100 tys., ale do 2025 r. przetrwa jedynie co trzeci – podaje firma Euromonitor International.
Z badania Ipsos przeprowadzonego na zlecenie sieci Makro wynika, że kłopotom tej branży z uwagą przyglądają się samorządy. 59 proc. przyznało, że rozwój handlu ma wpływ na wyniki finansowe gminy, a zdaniem aż 91 proc. ma wpływ na budowanie więzi społecznych. Jednak mimo to jedynie 11 proc. przedstawicieli samorządów przyznało, że ma strategię wspierania lokalnego handlu.
Ci, którzy dysponują tego typu rozwiązaniami, wskazali głównie politykę podatkową (aż 72 proc. wskazań), a 34 proc. wsparcie prawne. Jednocześnie nie jest zaskoczeniem, że aż 97 proc. właścicieli małych sklepów nie odczuwa żadnego wsparcia z ich strony. Samorządowcy z kolei jako główny powód zanikania tradycyjnego handlu podają ekspansję sieci hipermarketów oraz politykę cenową dyskontów.
– Trudno znaleźć jeden powód znikania małych sklepów. Znalazły się w kleszczach między sieciami dyskontowymi czy sieciami mniejszych sklepów a rosnącym znaczeniem grup hurtowych, rozwijających właśnie sieci franczyzowe – mówi Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. – Coraz częściej stają przed wyborem – niezależność czy przetrwanie za cenę wejścia np. do grupy zakupowej lub sieci franczyzowej – dodaje.