To jak dotąd najpoważniejszy incydent we wschodniej Hiszpanii. Rolnicy donoszą, że łupem złodziei są nie tylko pomarańcze zrywane prosto z drzew, ale również narzędzia ogrodnicze, a także metalowe bramy i ule.
- Zdarzały się u nas kradzieże, jednak nie na taką skalę - powiedział agencji Reutera Ricardo Boix, którego uprawy znajdują się niedaleko miasteczka Cheste, i na którego polu zamordowano zatrudnionych przez niego pochodzących z Bułgarii ochroniarzy.
W 2012 r. przestępczość w Hiszpanii spadła nieznacznie. Jednak od 2008 r., czyli początku kryzysu gospodarczego nastąpił wzrost kradzieży. W ubiegłym roku kradzieże z włamaniem wzrosły o ponad 25 proc., największy wzrost występuje w regionach słabo zaludnionych.
Przedłużająca się recesja i rekordowe bezrobocie najmocniej uderzyły w regiony rolnicze, powodując zubożenie ludności. Po dwóch dekadach prosperity Hiszpania stara się wprowadzić zmiany.
Złodzieje stali się bardziej zorganizowani, prowadzą sieć magazynów, sprzedają skradzione rzeczy lokalnym sklepom, producentom soków, skupom złomu.