Takie wstępne dane opublikowała firma ShopperTrak zajmująca się monitorowaniem domów towarowych i mniejszych punktów sprzedaży detalicznej. W listopadzie i grudniu frekwencja w sklepach była o 14,6 proc. niższa niż w rok wcześniej. Jednak obroty wzrosły rok do roku o 2,7 proc., do 265,9 mld dol. Wstępna prognoza ShopperTrak zakładała 2,4 proc. wzrostu. Wzrost obrotów okazał się jednak niższy od 3 proc. z 2012 r.
Swoją prognozę podtrzymują natomiast eksperci Krajowej Federacji Sprzedawców Detalicznych (National Retail Federation), którzy uwzględniają obroty całego handlu, także w sieci. NRF spodziewa się wzrostu sprzedaży o 3,9 proc. w ostatnich dwóch miesiącach 2013 r. do 602,1 mld dol. W 2012 r. było to 3,5 proc.
Analitycy ShopperTrak tłumaczą spadek frekwencji w sklepach kilkoma czynnikami. Przez układ kalendarza sezon przedświątecznych wyprzedaży rozpoczął się kilka dni później niż w 2012 r. Do tego fatalna pogoda ograniczyła kilkudziesięciu milionom konsumentów możliwość robienia zakupów w dwa grudniowe weekendy. Rosła natomiast sprzedaż online, a wielu konsumentów przed pojawieniem się w konkretnym sklepie dokładnie oglądało pożądany towar w Internecie.
Według założyciela ShopperTrak Billa Martina jeszcze w 2007 r. jedna wyprawa na zakupy oznaczała dla statystycznego Amerykanina odwiedzenie 4,5 sklepu. Teraz ta średnia wynosi 3,0–3,5. – Sieci handlowe w większym stopniu czerpią zyski z mniejszej liczby odwiedzających. Ludzie przyjeżdżali do nich nie tylko po to, by oglądać, ale aby kupować – mówi Martin.
Najdobitniejszym dowodem są dane ze sklepów online, które zdołały zwiększyć obroty o 5 proc., mimo że odwiedziło je o 13 proc. mniej klientów niż w 2012 r. Martin przypomina, że mimo wzrostu obrotów sprzedawców w sieci wciąż ponad 90 proc. transakcji przypada na sklepy tradycyjne.