Spółka Eastern Air Lines Group wystąpiła do amerykańskiego Departamentu Transportu z prośbą o wydanie zgody na wznowienie operacji. Proces przyznawania wszystkich licencji zajmuje w USA około jednego roku. Przewoźnik będzie miał swoją bazę w Miami.

Ed Wegel, dyrektor Eastern Air Lines Group wyjaśnił dziennikarzom, że przed utworzeniem stałych połączeń rejsowych przewoźnik będzie obsługiwał czartery. Już późnym latem tego roku ma dysponować pierwszym samolotem – Airbusem A320.

Eastern Air Lines przestały istnieć w 1991 roku, a początki marki sięgają 1927 roku. Linia była m.in/ pionierem szybkich połączeń wahadłowych na osi Waszyngton-Nowy Jork-Boston. W szczycie rozkwitu, w latach 80. Eastern był największym pracodawcą w aglomeracji Miami i obsługiwał dziesiątki połączeń między USA a Ameryką Łacińską. Cztery lata temu grupa, którą kieruje Wegel odkupiła w sądzie upadłościowym prawa do logo i marki Eastern i zaczęła szukać inwestora. Udało się to dopiero niedawno, kiedy cały rynek przewozów lotniczych wydobył się z dołka i zaczął przynosić zyski. To jeszcze nie koniec poszukiwań kapitałowych. Aby przeobrazić się z firmy czarterowej w przewoźnika o stałej siatce połączeń potrzebne będzie dodatkowo co najmniej 100 milionów dolarów.

Wegel nie ukrywa, że chce wykorzystać reputację, jaką cieszył się dawny przewoźnik. Mimo upływu prawie ćwierćwiecza marka Eastern jest wciąż rozpoznawalna przez ok. 80 proc. dorosłych mieszkańców okolic Miami. Wejście na rynek nie będzie jednak łatwe. Ponad 80 proc. połączeń w USA kontrolują obecnie czterej gracze: American Airlines, United Continental, Delta Airl Lines i Southwest. W minionych latach dwukrotnie nie powiodły się próby wskrzeszenia kultowej marki PanAm. Założenie nowych linii nie jest jednak niemożliwe. Na rynku pojawili się niedawno i to z sukcesami inni mniejsi przewoźnicy, przede wszystkim niskokosztowe JetBlue Airways i Spirit Airlines.