Handel: sklepowy koszyk do lamusa

Już niedługo w sklepach będzie można spotkać coraz więcej rozwiązań kojarzących się dotąd z kinem science fiction.

Publikacja: 02.08.2014 14:00

Z nowymi technologiami flirtują także marki luksusowe, takie jak Alexander McQueen

Z nowymi technologiami flirtują także marki luksusowe, takie jak Alexander McQueen

Foto: AFP

Jeszcze niedawno wydawało się, że szczytem wyrafinowania i postępu technologicznego w sklepach są kasy samoobsługowe czy wagi rozpoznające rodzaj owoców czy warzyw. Jednak już testowane są o wiele bardziej zaawansowane rozwiązania. A na ich realne poznanie największe szanse mają klienci w amerykańskich sklepach. Rewolucję miały przynieść etykiety, które dzięki wykorzystaniu technologii RFID znacznie ułatwiłyby zakupy. Specjalny skaner może bowiem zliczać wartość zakupów bez konieczności wyciągania ich z koszyka. Jednak technologia się dotychczas nie upowszechniła, ponieważ producenci choćby żywności nie byli zbytnio zainteresowani umieszczaniem takich etykiet na swoich produktach. Powód? Ich zdaniem to zbyt wysokie koszty.

Hologram na zakupach

Rozwiązania testowane dziś przez firmy handlowe faktycznie wyglądają, jakby pochodziły wprost z fantastyki naukowej. Firmy chcą tworzyć hologramy sylwetki klienta, który będzie mógł sprawdzać, jak pasują konkretne sztuki odzieży bez konieczności ich przymierzania.

Choć to brzmi zaskakująco, także w Polsce, choćby w centrach handlowych Apsys, swego czasu testowo funkcjonowały takie wirtualne przymierzalnie. Nie wiadomo, czy firma będzie chciała powrócić do takiego rozwiązania.

Sklepy w przyszłości będą przyciągały klientów znacznie większą niż obecnie ofertą najróżniejszych usług, także przy wykorzystaniu internetu

Jednak obecnie testowane rozwiązania idą jeszcze dalej – sylwetka hologramu ma możliwie idealnie odwzorowywać realną osobę, a za taką technologię wielu detalistów dałoby sporo.

Gigant e-handlu, eBay, kupił już firmę PhiSix, która zajmuje się tworzeniem modeli, oczywiście w 3D. Ułamki sekund ma zajmować zmiana koloru przymierzanego modelu czy jego fasonu.

Według eBay technologia może zostać wykorzystywana nie tylko przez sklepy internetowe, ale również na nośnikach reklamowych – cyfrowy plakat będzie umożliwiał od razu sprawdzenie promowanych w ten sposób ubrań.

Brzmi nierealnie? Może, ale brytyjska agencja Engage stworzyła już rozwiązanie pod nazwą Virtual Style Pod, dostępne w centrach handlowych w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Dzięki niemu można wirtualnie sprawdzać ubrania takich marek, jak Alexander McQueen czy DKNY.

Po co będą wtedy sklepy w centrach handlowych... Głównymi najemcami są przecież marki odzieżowe. Dzisiaj już coraz częściej pojawiają się opinie, iż zostaną one zredukowane do roli salonów wystawienniczych. A klienci zakupy i tak będą finalizowali przez internet.

Już dzieje się tak, że sklep Hointer w Seattle nie pokazuje ubrań na wieszakach, są one wyświetlane na specjalnych ekranach – podobnie jak obraz w telewizorze. Klienci przy zakupach używają smartfonów, które po zbliżeniu do panelu pozwalają na wybieranie koloru, fasonu czy kompletowanie zestawów.

Jednak jeśli wirtualne przymierzanie się sprawdzi, to nie będzie nawet trzeba w tym celu przychodzić do sklepu, nawet tak wyrafinowanego technologicznie jak ten – deweloperzy centrów handlowych mają więc twardy orzech do zgryzienia.

– Spokojne są w zasadzie tylko marki luksusowe. Ich butiki nie znikną, bo kupowanie tam wiąże się z całą otoczką pobytu w miejscu specjalnym i nie dla każdego, a później choćby z paradowaniem po ulicy  z torbą ze znanym logo. Zakupy przez internet tego nigdy nie dadzą – mówi przedstawiciel jednej z luksusowych marek w Polsce.

Co sobie zażyczysz

– Sklepy w przyszłości będą przyciągały klientów znacznie większą niż teraz ofertą usług, choć oczywiście kluczowa będzie komunikacja przez internet – zapowiada analityk Forrester Research Sucharita Mulpuru.

Przy zakupie kosmetyków będą pojawiać się także zabiegi, a karmy dla zwierząt – wizyty u weterynarza czy propozycja płatnych wyjść na spacer lub pobytu w hotelu.

Rozsyłane z rozdzielnika do wszystkich możliwych osób – nieważne czy klientów, czy nie – promocyjnych gazetek czy folderów też powoli będzie odchodzić w przeszłość. Klient będzie cenił indywidualne podejście, a już obecnie stosowane rozwiązania pozwalają na takie praktyki nawet przy milionach klientów w bazie.

Pokazał to przykład amerykańskiej sieci Target. Słynna jest już historia oburzonego klienta, który zgłosił się do sklepu tej sieci po tym, jak jego nastoletnia córka otrzymała kupony rabatowe na produkty dla noworodków. Choć on nie wiedział jeszcze, iż córka jest w ciąży, to firma już wysnuła taki wniosek dzięki algorytmowi, który analizuje, jakie produkty i w jakich odstępach czasu dany klient kupuje.

Jest to możliwe choćby dzięki kartom kredytowym wydawanym przez sieci handlowe czy też danym z programu lojalnościowego, w którym rejestrowana jest każda transakcja.

Awanturujący się ojciec po niedługim czasie firmę przeprosił – jego córka faktycznie była w ciąży. Choć Target nie komentuje informacji o skali przetwarzania danych w jego bazach, to jednak widać już, iż jest to kierunek niesłychanie atrakcyjny dla sieci handlowych zmagających się z odpływem klientów, którzy coraz częściej nie chcą spędzać godzin na zakupach, które w kilka lub kilkanaście minut można zrobić przez internet.

Już nawet mają na nich sposób: część brytyjskich sklepów Tesco oraz choćby drogerie Duane Reade testują interaktywny program do oferowania zniżek i promocji klientowi podczas wizyty w sklepie. Wszystko oczywiście odbywa się za pośrednictwem specjalnej aplikacji wykorzystującej Bluetooth, która będzie rozpoznawać dotychczasową historię zakupów i podczas wizyty klienta w tym konkretnym sklepie wyśle mu wiadomość tekstową z rabatem na taki czy inny powiązany z nią produkt.

– O konsumentach wiemy coraz więcej. Można wykorzystywać promocje nie na poziomie makro, ale zdecydowanie mikro – mówił agencji Bloomberg Kasey Lobaugh, szef ds. innowacji handlowych w Deloitte Consulting.

Produkt na zamówienie

Sklepy tradycyjne, choćby nie wiadomo jak się starały, nie są w stanie zaproponować równie szerokiej oferty jak ich internetowi konkurenci, którzy nie muszą ponosić wysokich opłat za czynsze w atrakcyjnych  lokalizacjach i zatrudniać rzeszy pracowników, którzy obsługują klientów. Aby oferować towar w e-sklepie, nie muszą mieć go nawet w swoim magazynie – dopiero po spłynięciu zamówienia można go poszukać nawet i u konkurencji.

Dlatego, jak podał niedawno największy sklep internetowy Neo24.pl (ma tego samego właściciela co sieć Neonet, jeden z wiodących sprzedawców elektroniki w Polsce), standardowo w ofercie sklepu tradycyjnego jest maksymalnie dziesięć modeli pralek, podczas gdy w internecie może ich być trzy razy więcej.

Nowatorscy detaliści widzą dla siebie szansę w druku 3D – nie każdy będzie mógł sobie pozwolić na zakup takiego sprzętu, będzie mogła z niego w domowym zaciszu korzystać grupa osób.

Oczywiście wspomnianej pralki nie wydrukujemy, ale w przypadku wielu produktów będzie to atrakcyjna alternatywa nie tylko dla internetowych poszukiwań, ale również importowania wielu towarów choćby z Dalekiego Wschodu.

Wybrany towar, jak choćby kubek, talerz czy figurkę, będzie można od razu w idealnie dobranym kolorze wydrukować sobie w sklepie. Jak podaje Bloomberg, zaawansowane testy druku 3D na szeroką skalę prowadzi choćby firma MIT Media Lab. Możliwe jest w ten sposób produkowanie nawet materiału do szycia ubrań.

Trudno uwierzyć, iż taka może być przyszłość zakupów? Ale przecież na wiele pomysłów też patrzono kiedyś  z niedowierzaniem.

Polacy lubią sklepy

Jak wynika z raportu „Shopper Trends" firmy Nielsen, Polacy średnio co drugi dzień odwiedzają niewielkie sklepy spożywcze. Dodatkowo częściej niż co dwa tygodnie robią także zakupy w sklepach typu convenience, których przykładem jest sieć Żabka. Dlatego Polak, w przeciwieństwie np. do Szweda, nie przywiązuje specjalnej wagi do tego, aby całe zakupy koniecznie zrobić w jednym miejscu. Nielsen wysoką liczbę wizyt wyjaśnia dużą mobilnością konsumentów w Polsce. – Średnio odwiedzają cztery sieci detaliczne w miesiącu. Kupujący ma więc pewien zestaw różnego formatu sklepów, a co więcej, najczęściej nie przywiązuje się tylko do jednej marki sklepu – podaje firma.

Jeszcze niedawno wydawało się, że szczytem wyrafinowania i postępu technologicznego w sklepach są kasy samoobsługowe czy wagi rozpoznające rodzaj owoców czy warzyw. Jednak już testowane są o wiele bardziej zaawansowane rozwiązania. A na ich realne poznanie największe szanse mają klienci w amerykańskich sklepach. Rewolucję miały przynieść etykiety, które dzięki wykorzystaniu technologii RFID znacznie ułatwiłyby zakupy. Specjalny skaner może bowiem zliczać wartość zakupów bez konieczności wyciągania ich z koszyka. Jednak technologia się dotychczas nie upowszechniła, ponieważ producenci choćby żywności nie byli zbytnio zainteresowani umieszczaniem takich etykiet na swoich produktach. Powód? Ich zdaniem to zbyt wysokie koszty.

Pozostało 91% artykułu
Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca