Maleją wydatki linii lotniczych, bo tanieje paliwo, ale właśnie zaczęła się kolejna seria cięć zatrudnienia. Tylko w ostatnim tygodniu przewoźnicy poinformowali o likwidacji 2,53 tys. etatów.
Zwolnienia czekają linie KLM, które w odróżnieniu od siostrzanej Air France dawały sobie radę na rynku. Holenderski dziennik „De Telegraaf" napisał, że cięcia mogą dotknąć nawet 7,5 tys. osób. KLM zaprzeczył, podając, że trwają negocjacje ze stroną związkową. Na razie Air France i KLM niezależnie zmniejszają koszty, rozwijając przewoźnika niskokosztowego Transavię.
Trudne czasy czekają drugą co do wielkości niemiecką linię, Air Berlin, która nie może wyjść ze strat. Już zmniejszyła zatrudnienie o 300 osób, teraz dodatkowo zwalnia 200 z administracji i obsługi naziemnej. Została też zmuszona przez największego udziałowca, Etihad z Abu Zabi, do rezygnacji z zakupu 18 boeingów 737 i 15 dreamlinerów B787. Etihad dał jednocześnie do zrozumienia, że Air Berlin ma dwa lata na ostateczne uporządkowanie biznesu. Sprawa robi się pilna, bo uwaga inwestora jest skupiona na przejętej Alitalii (zwolnienia to łącznie 2 tys., związki nie protestują). I to do Włoch polecą nowe samoloty, na które ma trafić m.in. 560 mln euro, jakie Etihad zapłacił za 49 proc. Alitalii.
Nowe głębokie cięcia robi czeski przewoźnik CSA. Pozbywa się 1/4 floty, która przed sezonem zimowym liczyła 23 maszyny, i zwalnia 1/3 załogi – 330 osób. Pozostałym tnie zarobki o 30 proc. Związkowcy nie protestują. Mówią, że trzeba ratować, co się da. Czescy akcjonariusze, Travel Service i Aeroholding, zmusili koreańskiego inwestora, Korean Air, aby wyłożył 20 mln euro na ratowanie linii. Może się to odbyć wyłącznie poprzez zastrzyk finansowy dla państwowego Aeroholdingu, bo wartość CSA jest tak niska, że wpompowanie 20 mln euro oznaczałoby przekroczenie 49 proc. udziałów – unijny limit dla inwestycji w linie. Koreańczycy kupili półtora roku temu 44 proc. CSA za 2,6 mln euro, uzyskując dzięki temu dostęp do taniego centrum przesiadkowego w Pradze.
Zupełnie inne kłopoty ma LOT, który za rok będzie mógł zacząć się rozwijać i będzie potrzebował personelu pokładowego. Dziś liczy on 685 osób. A od września zwalnia stewardów i stewardesy zatrudnionych latem na czas określony. Ale że mają oni ważne jeszcze przez sześć miesięcy licencje na latanie, LOT uczestniczył w stworzeniu spółki brokerskiej Lotnik1, dającej szansę na pozostanie w zawodzie. Chętni mogą podejmować inne zajęcia, ale w każdej chwili może im być zaoferowany powrót do latania. LOT gwarantuje ubezpieczenie, takie jak członkom personelu pokładowego zatrudnionego na czas nieokreślony. W Lotnik1 znalazło zatrudnienie 21 osób.