W poniedziałek premier Dmitrij Miedwiediew podpisał rozporządzenie o skierowaniu do sprzedaży 19,5 proc. akcji Rosnieftu. W opublikowanym na stronach rządowych dokumencie napisano, że sprzedaż może nastąpić po cenie „nie niższej od rynkowej", określonej na podstawie oceny niezależnego rzeczoznawcy majątkowego i nie niższej aniżeli cena z IPO Rosnieftu z 2006 r. Wtedy Rosja sprzedała blisko 25 proc. akcji w ofercie publicznej, zbierając 10,7 mld dol., co daje 7,55 dol., czyli wtedy 203 ruble za akcję. Teraz kurs Rosnieftu na moskiewskim parkiecie to blisko 234 ruble. Według ministra finansów Antona Siłuanowa budżet ma zarobić na sprzedaży co najmniej 423 mld rubli, czyli 8,4 mld dol.

Prezes Rosnieftu Igor Sieczin powiedział dziennikarzom, że pozytywnie odnosi się do idei prywatyzacji. Największym akcjonariuszem spółki po skarbie rosyjskiego państwa, który ma obecnie 69,5 proc., jest koncern BP z 19,75 proc.

Sprzedaż akcji była planowana dopiero na 2016 r., ale stała się bardzo pilna z powodu pogarszającej się sytuacji gospodarczej Rosji i zamkniętego dostępu Rosnieftu do zagranicznego finansowania. Od początku tego roku koncern potaniał na giełdzie o 5,5 proc.

Tymczasem do końca 2015 r. ma do spłaty 30 mld dol. z długu liczącego 45 mld dol. Dlatego znaleźć chętnych na drogie akcje będzie trudno. – Plany rządu, by sprzedać akcje nie gorzej niż podczas IPO, są nierealne. Koncern jest objęty sankcjami, co utrudnia dalszy rozwój – mówił gazecie „Wiedomosti" Konstantin Czerepanow, analityk UBS.

– Z powodu sytuacji politycznej inwestorzy są bardzo nieufni wobec rosyjskiego rynku – dodaje Aleksiej Konkin z banku Uralsib. Minister gospodarki Aleksiej Ulukajew liczy jednak na inwestorów z Chin i Indii.