Starbucks zaprasza po pracy na piwo

Obok maszyn do robienia kawy w brytyjskich lokalach Starbucks pojawią się po godzinach również nalewaki do piwa.

Publikacja: 15.02.2016 12:02

Starbucks zaprasza po pracy na piwo

Foto: Bloomberg

- Co tydzień w Wielkiej Brytanii zamykanych jest około 27 pubów – szacuje Tim Page, dyrektor generalny organizacji the Campaign for Real Ale, działającej na rzecz praw konsumenta, pubów i branży piwowarskiej. To niewiele mniej w porównaniu do ubiegłego roku, kiedy w każdym tygodniu działalność kończyło średnio 30 pubów. Brytyjski przemysł browarniczy zmaga się z trwającym od ponad dekady wyraźnym spadkiem konsumpcji alkoholu i niskimi cenami trunków sprzedawanych przez supermarkety. Do tego dochodzi kolejny problem – boom mieszkaniowy. Zamiana czasu spędzanego w pubie na ten w mieszkaniu staje się coraz bardziej opłacalnym przedsięwzięciem.

Kryzysową sytuację, w jakiej znalazły się brytyjskie bary, postanowiła momentalnie wykorzystać popularna sieć kawiarni. Starbucks zamierza przechwycić klientów upadających pubów i zwiększyć sprzedaż w wieczornych godzinach. W tym celu każdego dnia po czwartej popołudniu jego oferta poszerzy się o różne gatunki piwa i wina.

- Starbucks od zawsze był tym miejscem, w którym można odprężyć się przez chwilę, podarować sobie trochę przyjemności i spotkać ze znajomymi. Ale czasem po prostu potrzebujesz po pracy kieliszka wina i pysznej przekąski do pochrupania, bez konieczności pójścia do głośnego baru lub robienia rezerwacji w restauracji – przekonuje firma, która otworzyła już kilka lokalów o nazwie „Starbucks Evenings", w tym jeden w centrum Londynu.

Zdaniem Anthony'ego Pendera, założyciela sieci Yummy Pub i prezesa British Institute of Innkeeping, Starbucks stanowi obecnie najpoważniejsze zagrożenie dla branży. Amerykańska sieć kawiarni może bowiem zaoferować właścicielom pubów atrakcyjne propozycje nie do odrzucenia i przejąć ich własności wraz z zezwoleniem na sprzedaż alkoholu.

Choć puby niewątpliwie zakorzeniły się w wielowiekowej tradycji Brytyjczyków i wciąż stanowią ważny punkt integracji lokalnych społeczności, kryzys coraz głębiej zagląda im w oczy. Konsumpcja piwa pogorszyła się znacząco na przestrzeni ostatnich 15 lat – wynika z badań statystycznych the British Beer & Pub Association (BBPA). Nic nie wskazuje na to, by trend miał ulec poprawie. Organizacja prorokuje dalsze spadki rentowności pubów i barów.

- Piwo jest zbyt drogie – mówi Tim Page, nawiązując do nałożonego przez brytyjski rząd podatku od każdej pinty piwa (ok. pół litra) w wysokości 52 pensów. Dla porównania, podatek ten w Holandii wynosi równowartość 16 pensów, w Belgii 9 pensów, w Niemczech zaś tylko 4 pensy. Kosmiczny podatek na Wyspach doprowadził do tego, że wielu Brytyjczyków nie może pozwolić sobie na wyjście do pubu, a aż 63 proc. alkoholu jest obecnie konsumowane w domu.

- Puby w Wielkiej Brytanii płacą państwu należność w wysokości 34 proc. obrotów brutto. W przypadku supermarketów wynosi ona z kolei tylko 18 proc. – dodaje Anthony Pender. Jak zaznacza, koszty uzyskania przychodu przez właścicieli pubów są również wyższe i wynoszą 30 proc. ceny jednej pinty piwa, dla supermarketów zaś – 10 proc.

Przyszłość brytyjskich pubów leży zatem przede wszystkim w gestii rządu i zmiany polityki związanej z przemysłem piwowarskim. Bez jego wsparcia, branża ma niewielkie szanse stanąć na nogi i konkurować o oszczędnych klientów. – To, czego brytyjskie puby najbardziej potrzebują, to bardziej wyrównane zasady gry z supermarketami – komentuje Brigid Simmonds, dyrektor generalna BBPA. – Coraz częściej ludzie decydują się zakupić tani alkohol w dużych sieciówkach i wypić go w domu, a krajowy system podatkowy powoduje, że puby nie mają szansy z nimi konkurować.

Biznes
Po ostatnich awariach X Elon Musk obiecuje powrót do pracy w swoich firmach 24/7
Biznes
Czarnogórskie biznesy Olega Deripaski. Sankcje są, ale układy też
Biznes
Demograficzne wyzwania Polski: dzietność, migracje i przyszłość gospodarki
Biznes
Dodatkowe 26 mld zł na obronność zatwierdzone. Zgoda KE dla Polski
Biznes
Adam Bodnar i Leszek Balcerowicz na konferencji TEP