Jak piszemy w czwartkowej Rzeczpospolitej, Polacy coraz częściej zostawiają pieniądze na nieoprocentowanych depozytach. Tracą przez to miliardy i jednocześnie ułatwiają bankom osiąganie wyższych zysków. Od ponad dwóch lat średnie oprocentowanie lokat w bankach wynosi 1,6 proc., choć są oczywiście promocyjne oferty, na których zarobić można i ponad 3 proc. Dotyczą jednak zwykle tylko nowych klientów. Jednak nawet i takie propozycje w dzisiejszych warunkach rynkowych nie są zbyt atrakcyjne. Warto bowiem pamiętać o 19-proc. podatku od zysków kapitałowych, a także około 2-proc. inflacji. Dla porównania jeszcze sześć lat temu średnie oprocentowanie lokat sięgało aż 4,9 proc. Jak na razie na wzrost stóp procentowych w Polsce, od których w głównej mierze zależy oferta banków, nie ma co liczyć.
Skoro więc trzymanie pieniędzy na depozytach w wielu przypadkach przynosi realną stratę (inflacja) warto rozejrzeć się nad alternatywami dla naszych oszczędności. Jedną z nich mogą być fundusze inwestycyjne, które kapitał lokują w papiery skarbowe. Najlepsze rozwiązania w grupie funduszy inwestujących w dług polskiego rządu przyniosły od początku roku ponad 2 proc. zysku. Podobnie sytuacja ma się w grupie funduszy gotówkowych i pieniężnych. Jednak nawet w przypadku najmniej ryzykownych funduszy zawsze trzeba sprawdzać skład portfela. Część z nich bowiem, licząc na wyższe zyski, inwestuje w papiery bardziej ryzykowne. Nieraz prowadzi to nawet do strat. W tym roku niektórym rozwiązaniom czkawką odbiły się np. inwestycje w Turcji.
Ciekawym rozwiązaniem dla bardziej odważnych mogą być zaś fundusze inwestujące w papiery przedsiębiorstw. Trzeba pamiętać, że ryzyko w nich jest już znacznie wyższe, jednak ostatnie zawirowania na rynku długu firm spowodowały wzrost rentowności obligacji korporacyjnych. W wyborze odpowiedniego funduszu trzeba być jednak bardzo ostrożnym - w kilku przypadkach zarządzający borykają się w ostatnich miesiącach z umorzeniami jednostek. Może to oznaczać, że będą zmuszeni do sprzedaży papierów na mało płynnym polskim rynku obligacji.
Najbardziej odważni inwestorzy mogą rozglądać się z kolei za inwestycjami w małe i średnie spółki. Co prawda spadki indeksów mWIG40 i sWIG80 trwają już od miesięcy, jednak wyceny przedsiębiorstw dzięki temu stają się coraz bardziej atrakcyjne. Trudno oczywiście wskazać dołek, jednak utrzymywanie się dzisiejszej sytuacji na „misiach" powoduje rosnące zainteresowanie ze strony inwestorów branżowych, którzy chcąc wykorzystać niskie ceny mogą ogłosić wezwania na akcje spółek. Zwykle wiąże się to ze sporą premią dla udziałowców. W tym przypadku warto jednak być cierpliwym – spadki na małych i średnich spółkach mogą przecież jeszcze potrwać. Tym bardziej, że niektóre TFI w ostatnich tygodniach borykają się z ogromnymi umorzeniami w funduszach inwestujących w akcje.
Ostatnie dni przynoszą z kolei silne odreagowanie cen metali szlachetnych. Zwyżki złota i srebra zwykle związane były ze wzrostem napięć geopolitycznych. Tym razem jednak analitycy tłumaczą je właśnie niskimi wycenami. Złoto i srebro wyceniane w dolarach zniżkowały już od kilku miesięcy, do poziomów widzianych ostatnio w 2015 r.