Santander Bank Polska jako pierwszy kredytodawca na naszym rynku wyraźnie zwiększył rezerwy na ryzyko prawne dotyczące hipotek frankowych. W IV kwartale obciążą one skonsolidowany wynik kwotą 173 mln zł brutto.

Do tej pory portfel hipotek frankowych był pokryty rezerwami w znikomym stopniu zarówno w całym sektorze, jak i w polsko-hiszpańskim banku. Biorąc pod uwagę szacowaną wielkość portfela frankowego Santandera na koniec 2019 r. (9,9 mld zł) i zwiększoną rezerwę, wskaźnik pokrycia rezerwami wszystkich hipotek frankowych (nie tylko tych objętych sprawami sądowymi) wzrósł o 1,73 pkt proc. z 0,7 proc. na koniec września, gdy bank miał tylko 76 mln zł rezerw na ten cel (rosły kwartalnie po parę milionów złotych). W całym sektorze wartość rezerw na sprawy frankowe na koniec września wynosiła ok. 500 mln zł, czyli 0,5 proc. wartości wszystkich takich hipotek.

Banki przekonywały, że większy stopień pokrycia rezerwami nie jest potrzebny, bo wciąż niewielka część umów trafia do sądu (ok. 4 proc.), a poza tym częściej wygrywają banki. Ale ostatnio tempo przyrostu spraw zwiększyło się i według szacunków ekonomistów ING Banku Śląskiego w 2020 r. może być zaskarżonych około 8,5 proc. czynnych umów. Dlatego audytorzy naciskali na banki, by przeszły z zawiązywania rezerw na pojedyncze, toczące się już postępowania sądowe, w których prawdopodobieństwo wygranej klienta było wyższe niż 50 proc., na tzw. podejście portfelowe. Ta metoda wymaga oceny całego portfela hipotek walutowych i oszacowania dwóch kluczowych czynników: ilu klientów może pójść do sądów i jaki odsetek z nich wygra (oraz jakie skutki finansowe to przyniesie). – Istnieje prawdopodobieństwo, że trend przyrostu spraw i częstszego wygrywania klientów utrzyma się, więc rezerw powinno przybywać. Nie wierzę w najczarniejszy scenariusz i koszty rzędu 60 mld zł, ale straty sektora będą istotne, choć ciężko teraz przewidzieć, jakie i w jakim czasie – mówi Marta Jeżewska-Wasilewska, analityk Wood & Co.

Gdyby sektor zwiększył teraz rezerwy na portfel frankowy w takim stopniu, jak zrobił to Santander, obciążyłoby to jego wyniki kwotą 1,72 mld zł brutto, a zysk netto byłby o 35 proc. niższy, niż gdyby tego wzrostu nie było.