Swoją propozycję prezes NBP Adam Glapiński przedstawił na łamach piątkowej „Rzeczpospolitej”. Jak tłumaczył, obecne zasady tworzenia tego buforu – tzw. rezerwy na pokrycie ryzyka kursowego – pochodzą z grudnia 2010 r. Od tego czasu wartość rezerw walutowych banku centralnego znacząco wzrosła (wynosi obecnie 483,5 mld zł w porównaniu z 277 mld zł dziewięć lat temu), a w rezultacie większa musi być rezerwa na pokrycie ryzyka kursowego. Przy obecnych regułach zawiązywania i rozwiązywania jej zwiększenie „wiązałoby się potencjalnie z wieloletnim okresem braku zysku NBP” – napisał Glapiński. Zysk NBP w około 95 proc. trafia do budżetu państwa.
Propozycja prezesa NBP sprowadza się do tego, aby rezerwa na ryzyko kursowe była uzupełniana nie z całości nadwyżki przychodów nad kosztami, tylko z tej jej części, która jest wynikiem dodatnich różnic kursowych (osłabienia złotego względem walut, w których utrzymywane są rezerwy dewizowe). Co by to oznaczało w praktyce? W 2018 r. NBP nie wykazał zysku (jego wynik finansowy netto wynosił zero złotych) w dużej mierze dlatego, że niemal 3,9 mld zł przeznaczył na uzupełnienie rezerwy na ryzyko kursowe, całkowicie wykorzystanej w 2017 r. Tymczasem przychody banku centralnego z tytułu różnic kursowych wyniosły 3 mld zł. W świetle propozycji Glapińskiego, tylko ta kwota byłaby przeznaczona na dotworzenie rezerwy.
Różnice zdań bez znaczenia
O zasadach tworzenia i rozwiązywania rezerwy decyduje Rada Polityki Pieniężnej, zarząd NBP może jedynie składać swoje propozycje. Wiele wskazuje na to, że ta, którą na łamach „Rz” zarysował prezes Glapiński, uzyska aprobatę większości członków RPP. O tym, że zasady tworzenia rezerwy wymagają zmian, mówiło w ostatnich tygodniach kilkoro członków tego gremium.
Eugeniusz Gatnar, który był w zarządzie NBP, gdy tworzone były dotychczasowe reguły dotyczące rezerwy na ryzyko kursowe, a od 2016 r. zasiada w RPP, pod koniec października powiedział agencji PAP Biznes, że w jego ocenie NBP powinien zasilać budżet państwa w sposób bardziej przewidywalny niż obecnie. „Nie może być tak, że jednego roku do budżetu państwa nie wpływa nic, a drugiego jest to np. 8 mld zł. Poparłbym rozwiązanie, by rezerwa (na ryzyko kursowe) była odbudowywana systematycznie, przy ustalonych rocznych limitach, a nadwyżka ponad ten limit odprowadzana do budżetu” – tłumaczył. Za zwiększeniem możliwości przekazywania przez NBP zysku do budżetu opowiedział się w rozmowie z PAP-em także Rafał Sura.
Z kolei Jerzy Kropiwnicki z powodu zbyt rygorystycznych zasad tworzenia rezerwy zagłosował w kwietniu przeciwko przyjęciu sprawozdania finansowego NBP za 2018 r. „Uważałem, że przeznaczenie nadwyżki finansowej NBP wyłącznie na wewnętrzne cele banku centralnego jest czymś niewskazanym w obecnej sytuacji gospodarczej. Należało tę nadwyżkę, wzorem lat poprzednich, przekazać w całości do budżetu państwa albo podzielić między budżet a NBP. Tym bardziej, że nie zaistniała żadna nadzwyczajna sytuacja, która zmuszałaby NBP do skorzystania z tej nadwyżki” – tłumaczył w październikowym wywiadzie dla „Parkietu”. Jak podkreślał, gdy NBP wywiązuje się ze swojego podstawowego zadania, jakim jest dbanie o stabilność cen (zdefiniowaną jako inflacja na poziomie 2,5 proc. rocznie z dopuszczalnymi odchyleniami o 1 pkt proc. w każdą stronę), podstawowy cel NBP jest spełniony, tzn. inflacja utrzymuje się w pobliżu 2,5 proc. rocznie, bank centralny ma obowiązek wspierania polityki gospodarczej rządu. A regularne wpłaty do budżetu temu właśnie miałyby służyć.