Średnie oprocentowanie kredytu mieszkaniowego w wysokości 450 tys. zł na 30 lat w złotych wynosi 6,8 proc., we frankach szwajcarskich 4,2 proc. Rata oczywiście też się różni. Gdy weźmiemy kredyt w rodzimej walucie, to miesięcznie musielibyśmy płacić prawie 3 tys. zł, rata kredytu we frankach szwajcarskich byłaby o ponad 700 zł mniejsza.
– Już 40 proc. nowych udzielanych przez nas kredytów mieszkaniowych jest we frankach szwajcarskich. W najbliższych miesiącach dojdziemy do 50 proc. – prognozuje Justyna Galbarczyk, dyrektor zarządzający pionem finansowania nieruchomości w PKO BP. Te liczby mogą nie robić wrażenia bez dodatkowego wyjaśnienia. Klienci tego banku są jednymi z najbardziej konserwatywnych i dotychczas chętniej korzystali z kredytów w złotych.
W Deutsche Bank PBC 85 – 90 proc. nowych kredytów jest zaciąganych w zagranicznych walutach. – Rosnące stopy procentowe w Polsce, mocny złoty oraz prognozowane jego dalsze umacnianie sprawiają, że kredyty we frankach szwajcarskich cieszą się ogromnym zainteresowaniem – mówi Maciej Molewski, dyrektor Departamentu Sprzedaży w Deutsche Banku PBC.
U pośrednika finansowego Goldenegg relacja kredytów w złotych do tych we frankach wynosi 36 do 64. – Powód? Miesięczny koszt kredytu w domowym budżecie zdecydowanie lepiej wypada przy franku. Dlatego ta waluta rządzi. Klienci chcą płacić jak najniższe raty i to, a nie ryzyko walutowe interesuje ich przede wszystkim – tłumaczy Wojciech Wężyk, rzecznik prasowy Goldenegg.
Już od kilkunastu miesięcy nadzór bankowy konsekwentnie ostrzega klientów (przyszłych i już spłacających zobowiązania hipoteczne) przed potencjalnym ryzykiem, jakie niesie za sobą wybór franka szwajcarskiego. Przez wiele miesięcy banki przyznawały, że kredyty w złotych cieszą się coraz większą popularnością. To jednak już przeszłość.