Z rynku docierają informacje, że w PZU, typowanym jako faworyt do możliwego przejęcia Pekao od UniCreditu, trwają intensywne analizy w tej sprawie. Według „Pulsu Biznesu" przedstawiciele ubezpieczyciela regularnie spotykają się z Pawłem Borysem, prezesem Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR), który ma być zaangażowany w zakup 40 proc. akcji Pekao. Są one teraz warte na rynku 13,1 mld zł, choć prawdopodobnie w razie transakcji kupujący musiałby wyłożyć jeszcze co najmniej 10-proc. premię za przejęcie kontroli nad bankiem.
Z informacji „Rzeczpospolitej" wynika, że inwestorzy zagraniczni nie są zainteresowani. – Jedyną polską instytucją finansową, która mogłaby przejąć Pekao, wydaje się PZU – mówi Kamil Stolarski, analityk Haitong Banku. Zaznacza, że PZU nie jest w stanie sam sfinansować tej transakcji.
Nie ma jeszcze decyzji, czy PFR ma kupić część akcji Pekao, czy też finansować transakcję w inny sposób. W najbliższym czasie Michał Krupiński, prezes PZU, ma na posiedzeniu Komitetu Rozwoju, kierowanego przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego, zaprezentować strategię konsolidacji sektora bankowego, w tym potencjalnego przejęcia Pekao. Niedawno Krupiński mówił, że PZU będzie przyglądać się sprzedaży Pekao i Raiffeisen Polbanku.
Ale akcjonariusze ubezpieczyciela obawiają się przejęcia Pekao i przez trzy dni, od kiedy wrócił temat transakcji, jego akcje potaniały o 5,5 proc.
Zdaniem Michała Konarskiego, analityka DM mBanku, PZU wydałby na tę transakcję całość kapitału nadwyżkowego, co zagrażałoby strumieniowi dywidend ze spółki. – Poza tym historia pokazuje, że model ubezpieczeniowo-bankowy się nie sprawdził, co widzieliśmy na przykładzie KBC czy Allianza – mówi Konarski.