Kryzys na rynku subprime przybiera na sile, a to kolejny raz zmusza banki centralne do działania. Wczoraj amerykański Fed zapowiedział, że aby ratować sytuację, zasili sektor bankowy kwotą 200 mld dolarów. Operacja ma polegać na tym, że Fed pożyczy bankom do 200 mld USD w postaci 28-dniowych bonów skarbowych. W zamian przejmie od nich obligacje, których zabezpieczeniem są między innymi hipoteki. Jest jednak warunek – te papiery dłużne muszą mieć odpowiedni rating, czyli ocenę wiarygodności.
Cała operacja ma na celu przywrócenie płynności w sektorze międzybankowym. Widać więc, że amerykański bank chwyta się coraz bardziej wyszukanych metod w walce z kryzysem. Jest to też jednak kolejny argument dla zwolenników teorii, że sytuacja jest gorsza, niż ją się powszechnie przedstawia. W ostatnim dniach widmo bankructwa zajrzało w oczy między innymi firmie udzielającej pożyczek hipotecznych Thornburg Mortages. Wczoraj jej akcje drożały nawet o 120 proc. W górę ruszyły kursy Fannie Mae i Freddie Mac, byłych agencji rządowych, a obecnie prywatnych spółek sekurytyzujących kredyty hipoteczne.
Cała akcja ma globalny zasięg. Wraz z Fedem uczestniczyć w niej będą Europejski Bank Centralny, Bank Anglii (już wczoraj wyasygnował on 10 mld funtów z funduszy publicznych), Bank Kanady oraz Bank Szwajcarii. Można szacować, że łącznie w ciągu kilku miesięcy walki z kryzysem w międzynarodowy sektor bankowy wpompowano już przeszło bilion dolarów. Wczorajszą decyzję Fedu pochwalił Biały Dom i ponowił swoje poparcie dla prezesa Bena Bernanke.
Zapowiedź amerykańskiej rezerwy federalnej spowodowała gwałtowną reakcję na rynkach finansowych. Błyskawicznie umocnił się dolar, który jeszcze przed południem wyceniany był najniżej w historii (za jedno euro płacono nawet 1,5495 dolara). Gdy Fed ujawnił plany, amerykańska waluta umocniła się o ponad 1 proc., do poziomu 1,530 dolara. Działania banku inwestorzy zinterpretowali jako zapowiedź łagodniejszych cięć stóp procentowych. Do wczoraj rynek spodziewał się cięć rzędu 75 punktów bazowych. Teraz oczekiwania na marcowe obniżki nieco zmalały.
Euforia zapanowała też na światowych giełdach. Największymi wzrostami zareagowały rynki rozwinięte, którym amerykańskim kryzys może zaszkodzić najbardziej. Ceny akcji w USA wystrzeliły w górę o ponad 2 proc. Podobnej skali wzrost zanotowały też giełdy zachodnioeuropejskie. Największym wzięciem cieszyły się akcje instytucji finansowych. Paneuropejski indeks banków wzrósł wczoraj o ponad 4 proc. Z kolei notowania amerykańskich banków J.P. Morgan, Citigroup czy Bank of America rosły o ponad 6 proc. Sytuacja na światowych rynkach przełożyła się też na lepszą wycenę ryzykownych aktywów. Zyskała na tym polska giełda (WIG20 wzrósł o 2,65 proc.). Na wartości zyskał też złoty, który umocnił się względem euro o prawie 1 proc.