Warren Buffett, czwarty najbogatszy człowiek świata uważa, że tamtejsi kredytodawcy odbudowali kapitały w takim stopniu, że nie stanowią już zagrożenia dla największej gospodarki świata.
- Banki nie wpędzą kraju w tarapaty. Ja to gwarantuję – zadeklarował inwestor kontrolujący wehikuł finansowy Berkshire Hathaway. Jego zdaniem współczynniki adekwatności kapitałowej są potężne, zaś nadwyżki po stronie aktywów w znacznym stopniu zostały wyczyszczone.
Takie tuzy amerykańskiego systemu finansowego jak Bank of America, Citigroup i inni wielcy gracze po oddaniu państwu pieniędzy, jakie uzyskały podczas kryzysu w ramach nadzwyczajnego wsparcia, pozbyły się części majątku, zredukowały liczebność personelu i wzmocniły bilanse.
Buffett ma w swoim portfelu akcje co najmniej czterech z siedmiu największych banków w USA. Są to Bank of America, kalifornijski gigant Wells Fargo, lider rynku kredytów hipotecznych, a także Goldman Sachs, czołowy rozgrywający z Wall Street. W banki te Buffett ulokował po kilka miliardów dolarów, ma też pakiet udziałów U.S. Bancorp. Zachwala, że amerykańskie banki są w najlepszej kondycji od niepamiętnych czasów.
Nie wszyscy podzielają tą hurraoptymistyczną opinię. Byli menedżerowie banków, a także przedstawiciele nadzoru twierdzą, że największe banki Stanów Zjednoczonych cztery lata po uzyskaniu pomocy od rządu (bailout) wciąż stwarzają systemowe zagrożenie dla gospodarki. Obawy z tym związane odżyły, kiedy okazało się, że JPMorgan Chase w ubiegłym roku na transakcjach handlowych stracił co najmniej 6,2 miliarda dolarów. Sanford „Sandy" Weill, były prezes Citigroup uważa, że instytucje, które mają depozyty klientów i udzielają kredytów powinny wydzielić segment inwestycyjny, gdyż w przeciwnym razie może dojść do powtórki kryzysu z roku 2008.