O pomysły na rozwiązanie przeszło sześcioletniego konfliktu „Rz“ pytała byłych szefów resortu skarbu i prezesów PZU. Z osób, do których się dodzwoniliśmy, tylko Andrzej Chronowski (minister w rządzie Jerzego Buzka, AWS) jest przeciwny jakimkolwiek ustępstwom.
– Nadal uważam, że należy złożyć w polskim sądzie wniosek o unieważnienie tej umowy prywatyzacyjnej – mówi.
Przed siedmioma laty sam zrobił ten ruch, w wyniku czego przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi interweniował u premiera Buzka. Ostatecznie wniosek z sądu został wycofany, a z Eureko zawarto porozumienie. Polska zobowiązała się w nim do niekwestionowania umowy prywatyzacyjnej PZU.
– Dziś pozycja ministra skarbu jest słaba – uważa Wiesław Kaczmarek (szef resortu w rządzie Leszka Millera, SLD). – Nie wiem, co Aleksander Grad może jeszcze zaproponować Eureko.
Jego zdaniem najlepszymi pomysłami na rozwiązanie sporu była ugoda wynegocjowana przez Jacka Sochę oraz umowa z bankiem inwestycyjnym HSBC o wykupie akcji PZU od Eureko. – Ale pierwsza nie została podpisana, a o drugiej nie wiedział nic minister skarbu – tłumaczy Kaczmarek. Umowę z bankiem inwestycyjnym negocjował były prezes Zdzisław Montkiewicz za plecami ówczesnego ministra skarbu Sławomira Cytryckiego. Z kolei Emil Wąsacz (podpisał umowę prywatyzacyjną PZU w 1999 roku) zaznacza, że gdyby nie doszło do jej późniejszej modyfikacji, nie byłoby teraz problemu. – Nie widzę dziś żadnego racjonalnego argumentu za tym, by za cenę kilkudziesięciu miliardów złotych pozostawić PZU w rękach państwa – mówi Emil Wąsacz. – No, może poza wysoką dywidendą.