Najwięcej w sektorze bankowym dostają ci menedżerowie, którzy odchodzą ze swoich stanowisk. Wiosną ubiegłego roku Jacek Kseń przestał zarządzać Bankiem Zachodnim WBK. Jego wynagrodzenie razem z odprawą wyniosło 5,6 mln zł. Dzięki odprawom najwyższymi dochodami w 2006 r. mogło się pochwalić dwóch byłych wiceprezesów BPH. Mariusz Grendowicz zarobił 6,3 mln zł, a Wojciech Sobieraj 5,6 mln zł. Do tych rekordzistów dołączy pewnie Sławomir Lachowski, który przestał być prezesem BRE.
Zdaniem Błażeja Krężołka, konsultanta ds. wynagrodzeń w firmie Hay Group, czynnikiem zwiększającym presję wzrostu wynagrodzeń menedżerów jest rosnąca dostępność rynków pracy w zachodniej Europie. Nasi finansiści dostają też coraz więcej propozycji pracy w Rosji i na Ukrainie. – Dostają je i idą z taką informacją do swojego pracodawcy. Ci, żeby nie stracić dobrego specjalisty – a nie ma ich wielu na naszym rynku – podnoszą im zarobki – tłumaczy Magdalena Bucka, menedżer w firmie Darwin Rhodes, która szuka menedżerów dla instytucji finansowych w Polsce i naszym regionie Europy.
Właściciele banków chętniej zwiększają kierownictwu część zmienną ich wynagrodzenia, czyli bonusy i premie.
– Skład wynagrodzeń prezesów zmienia się, ale bardzo powoli. Ciągle największy udział ma stała pensja, znaczenie części zmiennej rośnie, ale nadal nie jest duże. W państwach starej Unii czy w Stanach Zjednoczonych część stała wynagrodzenia to zwykle jest ok.
30 proc. Reszta to premie związane z wynikami krótko- i długoterminowymi – tłumaczy Błażej Krężołek.