To stanowisko Rezerwy Federalnej najwyraźniej odpowiada inwestorom. Główne amerykańskie indeksy giełdowe, S&P 500, Dow Jones Industrial Average oraz Nasdaq, ustanowiły wczoraj nowe rekordy trwającej od trzech lat hossy.
Pomogły w tym wyniki dorocznych stress testów banków w USA (na19 instytucji nie przeszły ich cztery, w tym Citigroup, właściciel Banku Handlowego) i dobre dane z gospodarek Niemiec i USA.
Indeks instytutu ZEW, mierzący oczekiwania inwestorów i analityków co do koniunktury nad Renem w perspektywie sześciu miesięcy, wzrósł w marcu czwarty raz z rzędu, osiągając najwyższy od czerwca 2010 r. poziom 22,3 pkt. Ekonomiści spodziewali się, że wzrośnie on do 10 pkt z 5,4 pkt miesiąc wcześniej. Z kolei Departament Handlu USA podał, że w lutym sprzedaż detaliczna w USA zwiększyła się o 1,1 proc. po zwyżce o 0,6 proc. w styczniu. Ekonomiści są zgodni, że to efekt poprawy koniunktury na rynku pracy w ostatnich miesiącach.
To ożywienie dostrzegł Federalny Komitet Otwartego Rynku (FOMC), decyzyjny organ Rezerwy Federalnej, która ma za zadanie dbać nie tylko o stabilność cen, ale także o wysoki poziom zatrudnienia. Choć FOMC przyznał wczoraj, że stopa bezrobocia pozostaje wysoka (8,3 proc.), to zgodnie z oczekiwaniami ekonomistów nie zmienił polityki pieniężnej. Powtórzył m.in. styczniową deklarację, że koniunktura w USA będzie zapewne uzasadniała utrzymanie stóp procentowych blisko zera aż po większą część 2014 r.
Komunikat FOMC i niedawne wystąpienia szefa Fedu Bena Bernankego w Kongresie sugerują, że amerykański bank centralny nie widzi potrzeby wznawiania skupu aktywów za dodrukowane pieniądze (tzw. program QE).