Związek Banków Polskich spotka się w piątek z przedstawicielami Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej, żeby wyjaśnić zamieszanie i patową sytuację, którą wywołała ostatnia interpretacja resortu w sprawie kredytów w ramach programu „Rodzina na swoim".
Problem dotyczy wniosków złożonych pod koniec ubiegłego roku, a które są rozpatrywane obecnie lub dopiero mają być rozpatrywane przez banki (czyli już po zakończeniu funkcjonowania programu).
Do tej pory do wniosków o udzielenie preferencyjnego kredytu z dopłatami BGK wystarczała umowa rezerwacyjna. – Taka praktyka była stosowana od dnia obowiązywania ustawy, czyli od 2007 roku. Przez lata BGK, który regularnie kontroluje banki, nie kwestionował tego podejścia. Z punktu widzenia klienta jest to sytuacja bardziej komfortowa, bo nie ponosi on kosztów zawarcia umowy deweloperskiej w formie aktu notarialnego, gdy nie ma pewności, czy bank udzieli mu kredytu preferencyjnego – tłumaczy jeden z bankowców.
Resort nagle zakwestionował dotychczasową praktykę. – To wygląda jak próba łatania dziury budżetowej przez nieudzielenie dopłat do części złożonych wniosków. Sprawa dotyczy tysięcy klientów oraz wniosków na miliony złotych – mówi przedstawiciel jednego z dużych banków.
Niektóre banki rozpatrują wnioski na dotychczasowych zasadach, ale niektóre się wstrzymują. Według naszej wiedzy PKO BP, Pekao, Bank Pocztowy, Getin udzielają kredytów na dotychczasowych zasadach, natomiast Alior i Nordea wydają decyzje negatywne.