Polska mile widziana w strefie euro

Kraje eurolandu wyjdą z kryzysu jeszcze mocniej zintegrowane - mówi Martin Blessing, szef Commerzbanku

Publikacja: 21.04.2013 20:29

Polska mile widziana w strefie euro

Foto: Bloomberg

Zagraniczne grupy bankowe, które wycofały się z Polski, zrobiły to pod wpływem kryzysu. Czy to, że w celu odbudowania kapitału, zdecydowały się sprzedać akurat polskie aktywa, świadczy o malejącej atrakcyjności naszego rynku?

Stopy procentowe wyraźnie ostatnio w Polsce spadły, a konkurencja jest coraz silniejsza. Ale to są normalne przejawy dojrzewania polskiej gospodarki i rynków. Dodatkowo w przyszłości będziemy także obserwować spadek tempa wzrostu gospodarczego, w stosunku do pierwszej połowy minionej dekady. To prawdopodobnie pociągnie za sobą spadek rentowności polskich banków. Ale Commerzbank jest do takich warunków operacyjnych przyzwyczajony.

Powinniśmy się spieszyć do strefy euro?

Strefa euro, jak wszyscy wiemy, przechodzi przez trudny okres. Sądzę, że w dłuższej perspektywie doprowadzi to jednak do głębszej integracji krajów eurolandu. Na razie widać pewien konflikt między podejściem do tej kwestii krajów z północy i krajów z południa. W mojej opinii, Polska jest raczej krajem północy, więc byłaby mile widziana w strefie euro. Polska będzie korzystać na przystąpieniu do strefy euro, zwłaszcza, że w przyszłości integracja wewnątrz strefy euro będzie pewnie postępowała szybciej, niż wewnątrz całej UE.

A jak członkostwo w strefie euro odbiłoby się na rentowności waszego biznesu w Polsce? Stopy procentowe byłyby niższe, więc może zyski też?

Oczywiście, że bankom trudniej działać w środowisku niskich stóp procentowych. Z drugiej strony, rozważając wejście do strefy euro,  nie powinno się brać pod uwagę tylko tego, jak wpłynie to na wyniki banków. Konsekwencje takiej decyzji są znacznie szersze.

Polityczne?

Decyzja o wejściu do strefy euro jest oczywiście decyzją polityczną o poważnych konsekwencjach ekonomicznych. Ale ostatecznie UE, tak jak ją rozumiem, jest projektem politycznym, a unia walutowa jest jego najważniejszym elementem.

Skoro jesteśmy przy polityce... 25 proc. udziałów w Commerzbanku ma niemiecki rząd. Jak układa się współpraca?

Po planowanej emisji akcji udziały rządu powinny spaść nieco poniżej 20 proc. Tego typu plany musimy prowadzić w porozumieniu z rządem, więc samo to dowodzi, że współpraca układa się dobrze. Rząd postępuje jak duży instytucjonalny inwestor, nie próbuje ingerować w codzienną działalność banku.

Dlaczego więc chcecie zmniejszyć udział rządu w akcjonariacie?

Przede wszystkim, trzeba pamiętać, że państwowy Fundusz Stabilizacyjny Rynków Finansowych objął te udziały kilka lat temu, po upadku Lehman Brothers, który odbił się na całym systemie bankowym. Od początku było jasne, że zaangażowanie rządu będzie przejściowym wsparciem kapitałowym. Teraz przyszła pora, aby te więzy z rządem powoli rozluźniać i spłacać jego udziały (akcje bez prawa głosu). Ma to związek ze strukturą rządowej pomocy. W 2008 i 2009 r. w zamian za ok. 16,4 mld euro, rząd otrzymał oprocentowanie na poziomie 9 proc. Możemy zaliczyć te akcje do kapitału podstawowego, ale tylko do końca 2018 r., kiedy zaczną w pełni obowiązywać przepisy Bazylei III (nowe wytyczne Bazylejskiego Komitetu ds. Bankowości – red.). W efekcie w przypadku Commerzbanku stosunek kapitału podstawowego najwyższej jakości do wartości aktywów sięga 12 proc. na koniec 2012 r. Gdyby przepisy Bazylei III obowiązywały w pełni, wynosiłby pro forma 7,6 proc. Tymczasem już dziś akcjonariusze, inwestorzy, analitycy i dziennikarze pytają nas o ten drugi współczynnik. Planowana emisja akcji powoduje że wzrośnie on o 1 punkt procentowy. Jeśli dodatkowo uwzględnimy fakt, że musimy płacić 200 mln euro odsetek rocznie za nieme udziały rządu i Allianza, rachunek staje się dość prosty.

Commerzbank to jeden z największych banków w Niemczech. Jak z tej perspektywy wygląda niemiecka gospodarka?

Jesteśmy największym w Niemczech kredytodawcą dla sektora średnich przedsiębiorstw, stanowiącego filar niemieckiej gospodarki. Na podstawie jakości naszego portfela kredytów mogę powiedzieć, że w tym sektorze nie widać kryzysu takiego, jak w latach 2008-2009. Obecnie, kredytów niespłacanych terminowo jest trochę więcej, niż było np. w ubiegłym roku, ale nie tak dużo, abyśmy mieli powody do niepokoju. Jeśli coś nas martwi, to fakt, że niemieckie spółki mają bardzo duże zapasy gotówki, więc nawet jeśli inwestują, to często nie zgłaszają zapotrzebowania na kredyt. Ale inwestują niewiele. Choć nie skarżą się za bardzo na koniunkturę w swoich branżach, są bardzo ostrożne, nie chcą ryzykować. Ma to związek z dość niepewnym otoczeniem makroekonomicznym i kryzysem w strefie euro. Zresztą, z podobną sytuacją mamy do czynienia w Polsce.

W całej strefie euro spadek podaży kredytu jest spowodowany brakiem potrzeb pożyczkowych spółek i gospodarstw domowych, czy jednak niechęcią banków do ich udzielania?

Na pewno w strefie euro są takie spółki, którym banki nie chcą pożyczać, i to nie koniecznie dlatego, że nie mają na to kapitału, tylko dlatego, że te spółki nie powinny się ich zdaniem bardziej zadłużać. Ale oczywiście jest grupa krajów, gdzie banki generalnie nie palą się do pożyczania. Tak jest np. we Włoszech. Ale zarówno w Niemczech, jak i w Polsce, takiego problemu nie ma. To raczej firmy nie chcą inwestować tyle, ile my byśmy sobie życzyli.

Czy wobec tego kolejna obniżka stóp procentowych przez EBC, której spodziewa się część ekonomistów, miałaby sens? A może EBC powinien pójść w ślady Banku Anglii, który w ramach programu „Funding for lending" udziela tanich pożyczek tym bankom, które z kolei są gotowe pożyczać małym spółkom?

W krajach z południa strefy euro oprocentowanie kredytów dla małych i średnich spółek jest rzeczywiście wyższe, niż np. w Niemczech czy Austrii. Ma to związek z problemami kapitałowymi tamtejszych banków. Jednak kolejna obniżka stóp procentowych w strefie euro, która nie jest według mnie wykluczona, nie rozwiązałaby tego problemu. Inaczej by było, gdyby EBC zaczął odkupywać od banków ich pożyczki dla małych i średnich firm. Ale ponieważ to by oznaczało, że w praktyce żadne inne banki, oprócz banku centralnego, nie są potrzebne, to nie jest dobry pomysł.

Jak na kryzys w strefie euro wpływają zbliżające się wybory w Niemczech? Nie spowalniają procesu decyzyjnego, reform?

Tempo reformowania strefy euro rzeczywiście ostatnio wyhamowało, ale nie wiązałbym tego tylko z wyborami w Niemczech. Po prostu w pogrążonych w kryzysie krajach widać zmęczenie programami oszczędnościowymi, a w innych krajach zmęczenie pomaganiem tym pierwszym. Jeśli zaś chodzi o niemiecki parlament i rząd, to działają one normalnie. Na cztery miesiące przed wyborami nie będą oczywiście rozpoczynały szeroko zakrojonych projektów, ale nie wątpię, że w sytuacji nadzwyczajnej lub kryzysowej, można liczyć na ich decyzyjność i odpowiedzialność.

Zrezygnował pan z premii za ubiegły rok. Czy to znaczy, że popiera pan pomysły UE zmierzające do zmiany kultury wynagrodzeń w bankowości?

W 2008 r., gdy ustalaliśmy z rządem warunki pomocy dla Commerzbanku, wynagrodzenia członków zarządu zostały zamrożone na poziomie 500 tys. euro rocznie. Zrezygnowaliśmy więc wtedy nie tylko z premii, ale też z dużej części podstawowej pensji członków zarządu. Te ograniczenia były zaplanowane na dwa lata, ale utrzymaliśmy je o dwa lata dłużej. Od 2010 r. stosujemy  nowy system wynagrodzeń, który nie tylko nagradza za dobre wyniki, ale też karze za słabe. W świetle tego nowego systemu, zarząd był uprawniony do premii za ub. r., bo są one wyliczane na podstawie zysków operacyjnych. Ale osobiście uznałem, że skoro wynik netto był bliski zera, nie powinienem otrzymać premii.

Bruksela niedawno ustaliła, że premie w bankach nie będą mogły przekraczać płacy zasadniczej, a za zgodą akcjonariuszy dwukrotności płacy zasadniczej. To dobre prawo? W środowisku bankowym można usłyszeć, że doprowadzi do odpływu utalentowanych pracowników do USA.

Nowe unijne prawo nie ogranicza całkowitego wynagrodzenia, tylko ustala pewne proporcje między jego elementami. To według mnie dobre podejście, ale może mieć skutki uboczne. Może na przykład doprowadzić do wzrostu płac zasadniczych, a wówczas banki będą miały wyższe koszty stałe, których nie da się łatwo ograniczyć w razie kłopotów. Model stosunkowo wysokich bonusów miał wiele słabości, np. taką, że pracownicy byli nagradzani za sukcesy, a nie byli karani za błędy, co motywowało do podejmowania nadmiernego ryzyka. Ale miał też  tę zaletę, że koszty można było łatwiej dostosować do koniunktury. Optymalnie byłoby wypośrodkować te modele, na przykład dając więcej głosu w sprawie wynagrodzeń akcjonariuszom banków.

Banki
EBC znów obciął stopę depozytową. Czwarty raz w 2024 roku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Banki
Niespodziewany ruch banku centralnego Szwajcarii ws. stóp procentowych
Banki
Szwajcarski bank centralny tnie stopy mocniej niż się spodziewano
Banki
Ludwik Kotecki, RPP: Adam Glapiński złamał naszą dżentelmeńską umowę
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Banki
Były prezes państwowego banku chińskiego idzie do więzienia