Tak agencja uzasadniła obniżkę ocen wiarygodności kredytowej czterech spośród ośmiu największych banków w USA: Bank of New York Mellon, Goldmana Sachsa, JPMorgan Chase i Morgana Stanleya.

Wszystkie instytucje zostały zdegradowane o jeden stopień. Obecnie ich ratingi to odpowiednio: A1 (to 5. ocena na 21-stopniowej skali), Baa1 (8.),  A3 (7.) i Baa2 (9.). – Jesteśmy przekonani, że amerykański nadzór bankowy dokonał znaczącego postępu w tworzeniu wiarygodnego mechanizmu likwidacyjnego dla dużych upadających banków – wyjaśnił Robert Young, dyrektor zarządzający Moody's. Według niego systemowo ważne banki w USA nie mogą już liczyć, że w razie kłopotów pomoże im rząd. A to zwiększa ryzyko, że ich wierzyciele poniosą straty. – Spodziewamy się, że zamiast polegać na pieniądzach podatników, wierzyciele banków sami będą musieli ponieść ciężar ich dokapitalizowania w razie kłopotów – dodał Young.

Podczas ostatniego kryzysu finansowego amerykański Departament Skarbu i Rezerwa Federalna uznały wiele banków za „zbyt wielkie, by pozwolić im upaść". Aby zapobiec ich bankructwom, udzieliły im pożyczek i gwarancji na sumę kilku bilionów dolarów. Do dziś Waszyngton pieniądze te odzyskał z nawiązką. Kosztem operacji ratunkowej było jednak nasilenie tzw. pokusy nadużycia, czyli przekonania banków, że rząd ubezpiecza je przed stratami.

Problem ten rozwiązać ma ustawa Dodda-Franka z 2010 roku, która ma uniemożliwić wspieranie przez instytucje rządowe niewypłacalnych banków. Obniżając ratingi największych instytucji, agencja Moody's przyznała nowym przepisom kredyt zaufania.

Faktycznie jednak regulatorom udało się dotąd sfinalizować niespełna połowę z 398 aktów wykonawczych, których uchwalenia wymaga ustawa Dodda-Franka. Wciąż trwają prace nad wdrożeniem tzw. reguły Volckera, która ma zakazać bankom inwestowania na rynkach finansowych na własny rachunek. W efekcie, nawet przedstawiciele Rezerwy Federalnej – głównego w USA nadzorcy sektora bankowego – przyznają, że wierzyciele banków nadal są przekonani, iż mogą one liczyć na rządową pomoc. Także w UE problem banków „zbyt wielkich, by upaść" nie został wciąż zażegnany. Mechanizm likwidacyjny dla największych banków ma być drugim filarem unii bankowej, budowanej w strefie euro. Pierwszym jest wspólny nadzór nad bankami, powierzony EBC. Negocjacje w sprawie drugiego filaru utknęły jednak, bo Berlin nie chce się zgodzić, aby w najbliższej przyszłości istniała możliwość wspierania banków pieniędzmi z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (ESM).