Spośród 34 państw, w których działa EBOR, największym beneficjentem była dotąd Rosja. Stąd niektórzy udziałowcy tej instytucji – są nimi 64 kraje z całego świata oraz UE i Europejski Bank Inwestycyjny – sugerują, aby ograniczyć jej zaangażowanie w rosyjskie projekty w ramach sankcji przeciwko Rosji za jej politykę wobec Ukrainy. Ale skala jego inwestycji w Federacji Rosyjskiej bywa wyolbrzymiana.
Trudne szacunki
Od rozpoczęcia działalności w 1991 r. EBOR przeznaczył na projekty w Rosji łącznie blisko 24 mld euro, co odpowiada niemal 30 proc. wszystkich jego dotychczasowych wydatków inwestycyjnych. W ub.r. do Rosji trafiło ponad 20 proc. z 8,5 mld euro, które londyńska instytucja przeznaczyła na finansowanie projektów. W efekcie jej obecne zaangażowanie w tym kraju wynosi 8,7 mld euro.
W ujęciu nominalnym rzeczywiście żaden z krajów, w których działa EBOR, takiego wsparcia nie otrzymał. Dla porównania na Ukrainę, która jest druga na liście beneficjentów, przypadło od 1990 r. 8,9 mld euro. W marcu EBOR zapowiedział jednak, że w najbliższych pięciu latach kwota ta wzrośnie o 5 mld euro. Podczas zeszłotygodniowego spotkania udziałowców EBOR w Warszawie prezes tej instytucji Suma Chakrabarti sprecyzował, że będzie ona inwestowała na Ukrainie po 1 mld euro rocznie tak długo, jak długo będzie to konieczne.
Na Polskę, trzecią w zestawieniu beneficjentów w ujęciu nominalnym, przypadło 6,1 mld euro. W ub.r. było to około 750 mln euro. Lista największych beneficjentów EBOR wygląda zupełnie inaczej, gdy zestawi się te kwoty z wielkością gospodarek. Rosja jest wówczas daleko.
Bank zainwestował w Federacji Rosyjskiej równowartość 1,6 proc. jej ubiegłorocznego PKB. W tym ujęciu mniejsze wsparcie otrzymało tylko sześć państw, w których EBOR inwestuje. Z wyjątkiem Turkmenistanu są to jednak kraje, w których instytucja ta zaangażowana jest od niedawna, np. Turcja i państwa północnej Afryki. Niewiele w relacji do ubiegłorocznego PKB zainwestowała ona też w Czechach, gdzie od końca 2007 r. nie angażuje się już w nowe projekty.