Londyńskie City to największe obecnie centrum finansowe świata. Wyjście Wielkiej Brytanii z UE zmniejszy jego atrakcyjność. Eksperci brukselskiego think tanku Bruegel szacują, że zamiast obecnych 90 proc. operacji na europejskim hurtowym rynku finansowym na Londyn będzie w przyszłości przypadało 60 proc.
Kto na tym zyska
– Londyn nie zniknie jako wielkie centrum, bo jego atrakcyjność polega nie tylko na obecności w UE. Tam dokonuje się międzynarodowych transakcji między stronami z całego świata, tam mają siedziby amerykańskie banki inwestycyjne – mówi „Rzeczpospolitej" Dirk Schoenmaker, jeden z autorów analizy przygotowanej przez Bruegel. Ale utrata 30 proc. biznesu to poważny cios i szansa dla innych finansowych stolic UE.
Według ekspertów najbardziej skorzysta Frankfurt. Teraz jego udział w hurtowych transakcjach finansowych wynosi 2 proc., w przyszłości może wzrosnąć do 18 proc. – Goldman Sachs i inne banki już zapowiedziały, że się tam przenoszą. Ale zyska też Paryż, skąd np. działa HSBC czy Dublin – uważa Schoenmaker. Ale jeśli dojdzie do większej integracji finansowej, to wtedy te korzyści będą bardziej rozproszone po różnych stolicach finansowych UE. Bo lokalizacja nie będzie miała aż takiego znaczenia, jeśli reguły działania będą identyczne.
Z Londynu nie będą mogły działać żadne banki, które obsługują klientów w UE, czy to firmy, czy osoby fizyczne. Bo instytucje zarejestrowane w City stracą unijny paszport finansowy, czyli prawo działania na terenie całej UE dzięki uzyskaniu licencji tylko w jednym jej kraju. Paszport nie dotyczy jednak transakcji między bankami. Te dalej będzie można obsługiwać w Londynie, nawet jeśli będzie to dotyczyło unijnych banków. Według szacunkowych obliczeń do UE z Londynu może przenieść się 10 tys. pracowników instytucji finansowych. Do tego może dojść exodus 18–20 tys. pracowników firm pracujących dla rynków finansowych, np. prawnych, księgowych, doradczych.
Czas na integrację
Wielka Brytania blokowała w przeszłości integrację rynków kapitałowych w UE, a wyjątkową możliwość wpływania na legislację otrzymała dzięki nominacji Brytyjczyka Jonathana Hilla na komisarza ds. usług finansowych i rynków kapitałowych. Hill zrezygnował ze swojej funkcji po referendum w sprawie Brexitu w czerwcu 2016 roku i teraz już nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zwiększać uprawnienia ESMA, czyli unijnej agencji nadzorującej rynki kapitałowe. Eksperci wręcz to zalecają: rynki finansowe muszą być bardziej zintegrowane. Bo inaczej po Brexicie zacznie się niezdrowa konkurencja o przyciągnięcie biznesu poprzez oferowanie łagodniejszego nadzoru.