Unijne organy nadzoru zaskoczyły w ubiegłym roku rewelacje o jednym z największych skandali prania pieniędzy na ok. 200 mld euro w podejrzanych płatnościach dokonywanych w latach 2007-15 w maleńkiej estońskiej filii Danske Banku.
Gdy doszło we wrześniu 2018 do wybuchu skandalu po innych mniejszych przypadkach na kontynencie, Unia dokonała właśnie piąty raz zmiany swych przepisów o walce z tym procederem, ale zostały one rozwodnione sprzecznymi interesami 28 krajów i cała reforma szybko okazała się niedostateczna.
Obecnie Komisja Europejska jest pod presją, aby ekspresowo oceniła nowe ograniczenia wynikające z istniejącego ustawodawstwa i zaproponowała propozycje likwidujące luki. Projekt nowych przepisów został przygotowany przez Finlandię, która w tym półroczu przewodniczy unijnym gremiom, po omówieniu całej sprawy przez ministrów finansów na początku października.
Projekt stwierdza, że Komisja powinna rozważyć przeniesienie uprawnień do nadzorowania prania pieniędzy do odrębnej unijnej agencji i proponuje mechanizm koordynowania śledztw prowadzonych w poszczególnych krajach. Przewiduje też większe dostosowanie obecnych i przyszłych przepisów, aby zmniejszyć dowolność państw w ich stosowaniu. Obecnie rządy mają swobodę niezależnego karania winnych grzywnami, w niektórych przypadkach bardzo niskimi i trzymania tego w tajemnicy, mimo że wytyczne zalecają coś przeciwnego.
Mimo tego, że przestępcze organizacje piorą często zagranicą efekty swej nielegalnej działalności, walką z przestępczością finansową zajmują się głównie władze krajowe, które nie zawsze w pełni współpracują ze sobą. EBC i Parlament Europejski stwierdziły, że organ mający uprawnienia do nadzoru w całej Unii mógłby zlikwidować to niedociągnięcie.