W najbliższych miesiącach mają odbyć się jedne z najpoważniejszych ćwiczeń obronnych od upadku PRL. Będą nosić nazwę „Kraj", a w ich ramach premier, prezydent, ministrowie i dowództwo Sił Zbrojnych przećwiczą podejmowanie decyzji na wypadek wojny. W tym czasie ma zacząć działać nowa służba informacyjna w prezydenckim Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.
Jej powstanie zapisano w budżecie BBN na przyszły rok. Dziesięć etatów ma kosztować ponad milion złotych rocznie, ale na tym nie kończą się wydatki. W przyszłym roku BBN chce przeznaczyć bowiem 2,7 mln na inwestycje, z czego duża część jest związana z powołaniem nowej komórki. W zmodernizowanych pomieszczeniach BBN ma dostać ona do użytku sprzęt komputerowy, a nawet „ścianę wizyjno-graficzną".
– Mówimy o systemach teleinformatycznych oraz specjalistach przez siedem dni w tygodniu i przez 24 godziny na dobę, także w warunkach kryzysu, obsługujących jawne i niejawne środki łączności – wyjaśnia rzecznik BBN Marcin Skowron. Podkreśla, że służba dyżurna ma usprawnić komunikację z innymi instytucjami kluczowymi w dziedzinie bezpieczeństwa, a jej powstanie jest efektem długich analiz, także „w kontekście prac nad reformą systemu dowodzenia Siłami Zbrojnymi".
Zdaniem opozycji główny cel nowej komórki może być jednak inny: lepsze poinformowanie prezydenta i w efekcie wzmocnienie jego pozycji w relacjach z rządem i MON. A te nie układały się najlepiej, zwłaszcza gdy ministrem obrony był Antoni Macierewicz. W marcu 2017 r. prezydent domagał się od niego wyjaśnień w sprawie braku obsady stanowisk attaché obrony w kilku państwach, a później mówił nawet o „ubeckich metodach Macierewicza". Chodziło o sprawę dyrektora Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi BBN gen. bryg. Jarosława Kraszewskiego, który za sprawą MON stracił certyfikat dostępu do informacji ściśle tajnych.
Po objęciu szefostwa MON przez Mariusza Błaszczaka sytuacja się poprawiła, ale prezydent mógł się poczuć zlekceważony w sierpniu. Poleciał do Australii w celu zakupu fregat Adelaide, ale w ostatniej chwili na transakcję nie zgodził się premier Mateusz Morawiecki.