Gdyby przed spotkaniem w Turynie zrobić sondę, co jest bardziej prawdopodobne: kolejny gol Piątka czy punktowa zdobycz Genoi, większość obstawiłaby pewnie odpowiedź numer jeden. Polski napastnik trafiał z imponującą regularnością, a Juventus wygrywał wszystkie mecze.
Ale każda seria musi kiedyś się skończyć. W sobotni wieczór końca dobiegły obydwie. Piątek był skutecznie pilnowany, jedyną dobrą sytuację stworzył sobie w drugiej połowie, ale jego strzał zza pola karnego z trudem na rzut rożny wybił Wojciech Szczęsny. W dodatku to on był zamieszany w utratę gola: najpierw złamał linię spalonego, później nie zrozumiał się ze swoim bramkarzem, który zamiast złapać piłkę, odbił ją do boku. Cristiano Ronaldo takich okazji nie zwykł marnować. Piątkowi na pocieszenie pozostał fakt, że Genoa nie przegrała (1:1), a Portugalczyk wymienił się z nim koszulkami.
Po blisko miesięcznej przerwie do bramki trafił Robert Lewandowski. I to dwukrotnie. Bayern po czterech meczach bez zwycięstwa wygrał w sobotę w Wolfsburgu (3:1), a Polak asystował także przy trzecim golu Jamesa Rodrigueza.
– Ciążyła na nas spora presja, ale to był nasz najlepszy występ – nie krył ulgi trener Niko Kovač. Jego pozycja – przynajmniej na chwilę – uległa poprawie. Niemieckie media nie szczędzą natomiast gorzkich słów władzom mistrzów Niemiec, które w piątek zwołały konferencję, by wziąć w obronę szkoleniowca i piłkarzy oraz zaatakować krytykujących drużynę dziennikarzy. „Kicker" nazywa to efektem słabości, a telewizja RTL twierdzi, że Bayern staje się coraz bardziej arogancki.
Awanturą zakończył się szlagier w Anglii. Chelsea bramkę na 2:2 strzeliła w ostatnich sekundach, świętujący asystent Maurizio Sarriego przebiegł prowokacyjnie obok ławki Manchesteru United, a wracając, miał rzucić coś obraźliwego w stronę Jose Mourinho. Portugalczyk nie pozostał dłużny, musiała interweniować ochrona. Schodząc do szatni, pokazał kibicom trzy palce (tyle razy sięgał po mistrzostwo z Chelsea), domagając się od nich większego szacunku.